piątek, 28 września 2007

No i tak... jak wspominalem wczesniej, impreza obok akademika :) Wieczorkiem wpadl do nas gonsalo, wypilismy 2 butelki winka i w droge. Po drodze zaprosil nas na tradycyjnego mocnego drinka, za 1 EURO mozna sie skusic i sprobowac. Wrazenia? nie polecam :) Cos jak szot z ducha puszczy, tylko gorszej jakosci. Mocne, ale smaczne to na pewno nie. Z PUB'u przenieslismy sie na imprezke, spoooro ludzi. Mniej niz we wtorek podrugiej stronie rzeki, ale na pewno milej. Muzyka o wieeele lepsza, znane hity itd. Szalenstwo, wyskakalem sie jak glupi :) Bridget jak zwykle troche pochlala i ni z tego ni z owego jak tanczylem z nia na podwyzszeniu, po prostu rzucila w tlum swoj aparat cyfrowy... Brawo. Po chwili tylko sie pytala gdzie moj aparat, ale na szczescie znalazla :) Ehhh... Bez komentarza :) Edi i Bridget uciekli do domu wczesniej, ja zostalem z Reka, Gonsalo... Przyjechal jeszcze Roger (ten z aparatem na zebach) i Diego - Erasmus z Hiszpani. Troche potanczylismy, pogadalismy ze znajomymi nowo poznanymi ale nic specjalnego :) Bardzo mi sie podobalo, blisko domu, tanio i wyspac sie w koncu moglem. BTW, ciekawe czy chlopak bridget kiedykolwiek zobaczy powyzsze zdjecie ;)
Posted by Picasa

Brak komentarzy: