niedziela, 30 września 2007

A teraz przykra informacja... dzis wywiesili mila kartke, ze w zwiazku ze zmianami przepisow w portugalii dotyczacych dofinansowania studentow, bede musial placic 135EUR/miesiac za pokoj :( Co to znaczy? 185EUR/miesiac to moje stypendium. 135 akademik + 80 jedzenie + 20 bilet = 235... spoko, minus 50 euro/miesiac. Nie mozna zapomniec ze ERASMUS to nie tylko studia a w duzej merze poznawanie noych ludzi... a gdzie? na ERASMUS'owych imprezach. Wiadomo, nie trzeba tam chodzic 5 razy w tygodniu, ale nawet jak pojde raz czy dwa, to trzeba miec 2-5EUR w kieszeni, zalezy od imprezki. Co do spedzania imprez przy niskich kosztach do doszedlem do perfekcji ;) Inni wydaja 10-15EUR a mi sie udalo zawsze kupic piwko za 1-2,5 EUR, podzielic sie z kims a potem ktos sie dzieli ze mna i tak nigdy mnie to duzo nie kosztowalo. A poza tym wystarczy sie trzymac blisko Bridget, bo ona zawsze sie spije i jakis koles ja podwozi do domu, to zawsze sie doczepie i 2EUR w kieszeni, bo dojazd za free zamiast TAXI :) Tak czy siak, na razie kase mam, ale przed swietami bez wsparcia z polski sie nie obejdzie :/ Ale o tym juz poza blogiem porozmawiam z rodzinka :) PS: Najbardziej mnie wkur...a ze jako jedyny mam takie stypendium. Wszyscy dookola maja od 300 do 350EUR/miesiac... Nie ma sprawiedliwosci na tym swiecie :/
Posted by Picasa
A teraz troche o FEE - Foundation for economic education. Wczoraj po calym dniu odpoczynku polaczonym ze sprzataniem, gotowaniem (na caly tydzien), praniem i prasowaniem, Edi chcial obejzec mecz w TV wiec poszlismy do pobliskiego PUB'u obejzec jak graja. W miedzyczasie zaczelismy rozmawiac i co sie okazalo? Edi jest na ERASMUS'ie tylko pol roku, poniewaz pozniej jeszie do stanow zjednoczonych w ramach programu FEE. Co to dokladnie jest? Jest to fundacja nonprofit, ktora zapewnia przez cztery miesiace zakwaterowanie w akadamiku, wyzywienie i 700USD stypendium. Siedziba glowna jest w nowym jorku. Brzmi milo, generalnie jest to od poczatku czerwca do konca wrzesnia. Tak wiec jedyny warunek jaki moze byc trudny do spelnienia to rozmowa z lokalna uczelnia w celu zaliczenia przedmiotow przed sesja, poniewaz z regoly sesja jest pod koniec czerwca, ale mysle ze to nie bedzie problemem. Do tego trzeba doliczyc koszt przelotu do stanow, ktory podobno ostatnio dosc stanial ok 260EUR w jedna strone. No i z tego co wiem viza roche kosztuje. hehe, jeszcze z portugalii nie wrocilem a juz mysle o kolejnej podrozy... Wlasciwie czemu nie? Jezeli uda mi sie odlozyc troche kasy na taki wyjazd, to skoro sa ludzie ktorzy chca mi tam placic za nauke i za to ze poznam nowych ludzi to czemu nie? Zawsze przyda sie nowy wpis w CV, potem juz nie bede mial takiej mozliwosci po skonczeniu studiow :) Edi powiedzial ze jak utrzymamy kontakt (a na pewno utrzymamy), to bedac tam w USA powie mi wiecej jak to wyglada :) Na pewno przydadza mi sie te informacje.
Posted by Picasa
OK... Konczy sie wrzesien, zaczyna sie pazdziernik. Co to znaczy? To znaczy wiele zmian :) Po pierwsze coraz wiecej na moim blogu bedzie informacji dotyczacych nauki a nie tylko imprez. Generalnie jestem na etapie dopieszczania mojego Learning Agreement, aby moc zaliczyc tu jak najwiecej przedmiotow ktore bede mial potem w polsce. Generarlnie troche przedmiotow sie pokrywa i bez problemu bede mial zaliczone w polsce, lecz watpie zeby udalo mi sie znalezc tu cos choc troche podobnego do "Metody sztucznej inteligencji w zarzadzaniu". W takim wypadku poszukam przedmiotow, ktore bede mial w przyszlym roku w polsce, dzieki temu bede mial mniej do zaliczenia co odciazy mnie w przypadku, gdy bede musial nadrabiac zaleglosci z tego roku :) Troche to zagmatwane, ale mam nadzieje ze w koncu uda mi sie dopiac to na ostatni guzik, skontaktowac sie z kadra nauczycielska i ustalic formy zaliczenia przedmiotow, bo jak pisalem wczesniej na wyklady chodzic nie bede musial, ze wzgledu na jezyk w ktorym sa prowadzone... Chociaz... czemu nie? moe naucze sie troche lepiej portugalskiego jak sie z nim oslucham :) Na razie po zeszlym tygodniu mam dosc imprez na dluzszy czas... Szkola sie zaczyna i czas sie wziac do roboty. BTW, wczoraj rozmawialem a Edim na temat innych programow podobnych do Socrates ERASMUS, ale to juz temat na innego posta...
Posted by Picasa

piątek, 28 września 2007

No i tak... jak wspominalem wczesniej, impreza obok akademika :) Wieczorkiem wpadl do nas gonsalo, wypilismy 2 butelki winka i w droge. Po drodze zaprosil nas na tradycyjnego mocnego drinka, za 1 EURO mozna sie skusic i sprobowac. Wrazenia? nie polecam :) Cos jak szot z ducha puszczy, tylko gorszej jakosci. Mocne, ale smaczne to na pewno nie. Z PUB'u przenieslismy sie na imprezke, spoooro ludzi. Mniej niz we wtorek podrugiej stronie rzeki, ale na pewno milej. Muzyka o wieeele lepsza, znane hity itd. Szalenstwo, wyskakalem sie jak glupi :) Bridget jak zwykle troche pochlala i ni z tego ni z owego jak tanczylem z nia na podwyzszeniu, po prostu rzucila w tlum swoj aparat cyfrowy... Brawo. Po chwili tylko sie pytala gdzie moj aparat, ale na szczescie znalazla :) Ehhh... Bez komentarza :) Edi i Bridget uciekli do domu wczesniej, ja zostalem z Reka, Gonsalo... Przyjechal jeszcze Roger (ten z aparatem na zebach) i Diego - Erasmus z Hiszpani. Troche potanczylismy, pogadalismy ze znajomymi nowo poznanymi ale nic specjalnego :) Bardzo mi sie podobalo, blisko domu, tanio i wyspac sie w koncu moglem. BTW, ciekawe czy chlopak bridget kiedykolwiek zobaczy powyzsze zdjecie ;)
Posted by Picasa

środa, 26 września 2007

Kilka slow o "Wo" (Łu). Jest to jeden z najbardziej nietypowych ERASMUS'ow jakich spotkalem. I nie dlatego, ze jest wietnamczykiem ;) Generalnie pochodzi z USA, New Yersey. MA 7-miu braci, 2 siostry i kilkaset kuzynow, nawet wszystkich nie zna. Generalnie studiuje historie w Szwecji, a teraz jest na erasmusie w Portugalii. Niesamowity czlowiek, byl juz prawie wszedzie. A to anglia, a to afryka, australia, rosja, bulgaria... Co kogos poznamy z innego kraju, to od razu jakas historia mu sie przypomina. Latwo mu sie podruzuje, bo gdzie nie pojedzie tam ma jakiegos kuzyna i kuzynke i jest sie gdzie zatrzymac :) Czlowiek z niesamowitym doswiadczeniem zyciowym, przykuwa uwage wszystkich jak cos opowiada i mozna sie naprawde wiele od niego dowiedziec :) Zapomnialem go tylko spytac czy w Polsce byl, ale pewnie byl... Oby tylko wiecej takich Ciekawych ludzi. Jak wybiore sie do Stanow to juz wiem gdzie sie zatrzymam :)
Posted by Picasa
Jak mozna sie latwo domyslic wczoraj tez byla impreza... Generalnie wczoraj byl dzien nowych studentow, starsi studenci chodzili caly dzien w strojach przypominajacych peleryne BATMAN'a i kocili mlodych. Koty musialy chodzic caly dzien w ciuchach na lewa strone i nosic opaske z papierowymi uszami na glowie. Musieli skakac na jednej nodze dookola szkoly, czolgac sie, krecic w kolko i potem sie scigac, czytac z kartki rozne glupie zeczy w stylu "Jestem najwiekszym gejem w szkole" itd itp ;) I tak w calej coimbrze... Mialem zostac wieczorem w domu, bo dzien wczesniej jak chcialem tylko skoczyc na Kawe z Petra to skonczylo sie na klubie Karaoke ze znajomymi, ale coz... Gonsalo umiejetnie nas zacheciel do wyjscia, bo dla kotow byla organizowana wielka impreza, spokojnie na ponad 1000 osob. Cos co warto zobaczyc. Tak wiec kupilem sobie 2 duze tanie piwka (1L) w supermarkecie i juz mielismy zaczac pic przed wyjsciem... SMS :) Petra robi domowke u siebie w budynku i mamy wpadac. Spoko, buteleczki w torbe i na przystanek. Po drodze spotkalismy znajomych w pubie, zebrala sie ekipa ok 15 osob i poszlismy na ta domowke. Milo milo, bardzo milo. Po calym miescie przetaczaly sie grupy studentow, a to kilka batmanow latalo po ulicy, a to znowu prowadzili grupke niewolnikow z pierwszego roku... Ktostam zygal przez plot, pogotowie kursowalo w te i spowrotem... Niemily widok jak niesli jakas dziewczyna jak worek ziemniakow... Taka ladna a tak sie schlala. Ale co zrobic, podobno w Coimbrze to dosc czesty widok na wielkich imprezach i nie ma sie co przejmowac. POgotowie przyjezdza, zabiera studenta lub studentke, plukanie zoladka i za kilka godzin wracaja na impreze lub do domu... tragedia :) Ale wracajac do tej domowki. Na 3-cim pietrze bylo ok 12 osob, wiec troche powiekszylismy imprezke ;) Znow poznalem nowych ludzi, francuza i francuzke, niemca, kilka slowaczek... Fajne uczucie gdy dziewczyna cie prosi o numer telefonu :) Generalnie posiedzielismy tam do 2 w nocy i niektorzy lokatorzy chcieli juz spac, wiec poszlismy na ta wielka impreze w szkole... SZOK, naprawde sporo ludzi... zdjecie moze niewyrazne, ale potem zgram fotki z aparatu Reki to umieszcze w galerii. Straaaasznie duzo ludzi, ale przynajmniej nie bylo tak ciasno, jak to ostatnio jest w mneijszych klubach w Coimbrze. Troche kiepska muzyka tylko byla (albo procentow za malo ;) ), ale troche mi bylo szkoda kasy na browar za 1 EURO, wiec ok 4 z Edim zmylismy sie do domu - do akademika. Dzis pobudka o 14 i siedze w szkole... i Co? I cholera znow impreza i z tej tez sie nie wykrece... bo jest to impreza w Kantynie obok akademika, dla wszystkich swierzakow :) 25 metrow od domu i piwo po 50 centow... brzmi niezle. Na pewno zdam raport.
Posted by Picasa
OK, teraz troche o nauce, zeby nie bylo tylko imprezy i imprezy :P Od dluzszego czasu do szkoly zaczelo przychodzic coraz wiecej studentow, wiec zgodnie stwierdzilismy z Edim ze pewnie niedlugo zaczna sie jakies zajecia, albo juz sie zaczely :) Wiec w poniedzialek poszlismy do Mr. Antonio Calheiros zapytac sie kiedy mamy jakies zajecia, czy sa jakies zmiany i w ogole :) Szok... Antonio spokojnym glosem stwierdzil ze w sumie to zajecia juz sie zaczely, ale ze jestesmy studentami z programu ERASMUS, to mamy miesiac na zorientowanie sie na jakie przedmioty chcemy chodzic, na jakie nie, bo byc moze nam nauczyciel nie podpasuje albo co... A tak w ogole to wyklady sa po portugalsku wiec musimy chodzic tylko na jedne zajecia "Business English", ktore sa banalnie proste, co do reszty to poda nam adresy e-mail do nauczycieli i zorganizuja nam kilka spotkan po angielsku w ciagu roku :) Ciezkie studia sie szykuja ;) Ale podejzewalem ze tak bedzie, no coz... co zrobic :D Dzis przyslal nam liste przedmiotow i zaraz zabieram sie za wybor tych ktore najbardziej mi pasuja. W sumie to dobrze, ze prawie w ogole nei bedzie zajec, bo bede mial wiecej czasu na ewentualna prace albo nauke portugalskiego, bo chce sie naprawde tego jezyka nauczyc lecz narazie ciezko mi to idzie :) Ale nie ma sie co dziwic, skoro zwykle "what" po portugalsku to "e que e a que". Nie pytajcie nawet jak to sie czyta...
Posted by Picasa

wtorek, 25 września 2007

Fotki zaktualizowane. W galerii "ERASMUS House party - Bridget Camera" pojawily sie nowe fotki z aparatu Petry - polecam, naprawde dobre zdjecia, wiecej osob widac niz na aparacie Bridget :) Generalnie imprezka wygladala calkiem niezle. Zaczelo sie od tego ze znajomi zobaczyli na miescie ulotke o tresci: Jest ERASMUS'owa imrpeza u nas w domu, ktoch chce niech bierze zaopatrzenie i wpada. Spoko, spotkalismy sie wszyscy w barze na glownym placu, wypilismy po piwku i w droge :) Ja kupilem sobie buteleczke zielonego wina (tak naprawde to jest biale wino, tylko tak sie nazywa bo jest z moldych winogron i ma babelki). Jak dotarlismy na imprezke to bylo juz spotro ludzi. Jedni tanczyli inni siedzieli i gadali, niektorzy przemiezali imprezke w poszukiwaniu znajomych - jak zwykle :) Otworzylem winko i zaczelismy lazic i poznawac ludzi. A to jakis niemiec, a to "wo" z new jersey, a to jakas wloszka zagadala, a to po 5 minutach gadania po angielsku z polka zorientwoalismy sie ze my z tego samego kraju... Generalnie imrezka bardzo dobra, mozna poznac naprawde spoooro ludzi. Jak sie skonczylo winko, to goscinni portugalczycy zaczeli czestowac nas czerwonym winkiem z cola. Rewelacyjna sprawa, pilem to juz w polsce kiedys, tylko jeszcze z wodeczka. Powoli sie wszyscy wykruszali i zostala mala grupka (ok 15 osob). O 6 rano stwierdzilismy ze koniec domowej imprezki i czas isc do klubu :) Via latina - nasz cel pordozy. Po drodze wszyscy spiewali znane kawalki i popijali winko. Dotarlismy na miejsce, schowalem moj SAGRES kieliszek niedalego dyskoteki, wchodzimy... niesamowite, 6:30 a w srodku tyle ludzi, ze gdyby nie kobiety to nie byloby gdzie palca wcisnac ;) Strasznie ciezka muzyka byla, lupanina jakas, cos w styly techno + house. Poskakalismy troche z petra i jedna hiszpanka, po czym poszlismy do innej sali (juz bez hiszpanki, bo nie kumata jesli chodzi o angielski), napic sie czegos orzezwiajacego. Zmeczenie bralo gore, wiec ok 8 rano udalismy sie do domu :) Swietna imprezka, mnostwo znajomych :D Oby wiecej takich!
Posted by Picasa

poniedziałek, 24 września 2007

Mam juz czesc zdjec, mianowicie fotki z aparatu bridget :) Samolubna robila zdjecia tylko sobie i meskiej czesci erasmusow, ale i tak jest co ogladac. Widac budynek w ktorym byla domowka erasmusow i maly tlumek ludzi. Umiesilem lacznie dwie galerie: "ERASMUS House party - Bridget Camera" oraz "Wino u dziewczyn". Dla tych co nie wiedza gdzie sa galeria zapraszam na strone: http://picasaweb.google.pl/k.gebarowski. Wieczorkiem podskocze do Petry po wiecej fotek i jutro rano uzupelnie galerie no i w koncu postaram sie opisac jak wygladala cala imprezka.
Posted by Picasa

niedziela, 23 września 2007

Ekhm... Tak wiec mialem napisac cos wiecej o imprezkach ale jeszcze sie wstrzymuje, bo musze podskoczyc do Petry po fotki i filmy z drugiej imprezki... Ojjj sporo sie dzialo :) Dla tych ktorzy nie wiedza kto to Petra wyjasniam: Petra to bardzo sliczna dziewczyna ze slowacji :) Dobrze sie nam gadalo na imprezce, umie powiedziec na zdrowie i ma aparat cyfrowy :P Generalnie umowilem sie ze jutro do niej podskocze i zgram fotki i filmy to zamieszcze bardziej szczegolowe informacje. Ale nie o tym chcialem pisac. Dzisiaj z Edim wybralismy sie do centrum handlowego poszukac pracy, on chcial zebym mu pomogl wypelnic formularze, ale stwierdzilem ze i sam powypelniam troche i sie przypomne, albo cos pozmieniam :) Bylismy w kilku miejscach w ktorych wczesniej nie bylem, z powodu totalnej niemoznosci rozmawiania po Portugalsku. Dzis bylo lepiej, wiecej juz rozumiealem a Edi zna troche hiszpanski i jakos sie dogadywalismy. Na poczatku nie chceli slyszec o pracy skoro nie znamy jezyka, ale jak zaczelismy tlumaczyc ze jestesmy erasmusami, ze uczymy sie jezyka intensywnie i ze na poczatku chcemy pracowac na zapleczu przy prostych pracach to w wiekszosci przypadkow dawali nam application form do wypelnienia. Tak wiec teraz wrocilismy do szkoly i czekamy na odzew mam nadzieje ze ktos jutro zadzwoni. Wieczorkiem skoczymy chyba do PUB'u na piwko badz dwa, bo iprezek troche bylo wiec trzeba przyoszczedzic a potem... zobaczymy. We wtorek znow kurs, jeszcze jutro skoczymy do carefour'a dopytac sie o prace na nocki przy wykladaniu towaru - w nocy placa wiecej :) Jutro wieczorem jak zdobede zdjecia, to pewnie bedzie za pozno aby je umiescic, ale najdalej we wtorek dam znac jak bylo na ERASMUS'owych imprezkach... uch :) Najlepsze :)
Posted by Picasa

czwartek, 20 września 2007

A teraz maly przwodnik... A raczej zdjecie sateliterne mojej okolicy :) Znaznaczylem okademiki, pola winogron, szkole, kantyne, moje lokum po przyjezdzie, PUB'y i cmentarz. Wystarczy kliknac w zdjecie aby otworzylo sie w powiekszeniu. Milego ogladania, postaram sie zrobic wiecej takich przewodnikow.
Posted by Picasa
W zwiazku z licznymi prosbami w komentarzach, o bloga dla wtajemniczonych, w ktorym mialyby sie znalezc mniej oficjalne informacje dotyczace mojej obecnej studenckiej egzystencji, informuje iz takiego nie ma, poniewaz jako prawy obywatel IV RP (albo piatej, nie ogladam wiadomosci) przyjachalem studiowac i pilnie sie uczyc, a nie jakies tam alkohole czy piekne kobiety ;) wiec taki blog bylby bez sensu bo by byl pusty ;) O!
Posted by Picasa
A wiec bylo tak :) Wstalem o 8 rano, sniadanko tosty + platki z mlekiem, kawki nie pilem bo nie mam :P Jak przyjechal moj wspolokator to jedna z wegierek przyjechala z miasta aby go przywitac... jechalo od niej jak z gorzelni, przywitala sie i wrocila imprezowac :) Domyslalem sie ze one na kurs na pewno nie wstana... tak wiec o 9:30 dostalem SMS'a ze wlasnie sie jedna z nich obdzila, wrocili o 6 rano i umieraja :) Pojechalem sam. Wlasnie, bo nie wspomnialem, kurs zostal przeniesiony na druga strone rzeki bo otworzyli tam wydzial dzienikarsko, lingwistyczny i cala kadra teraz bedzie tam). Pojechalem i... ok, proboje sie jakos dogadac, ze ja na kurs, ze erasmus... AAA Erasmus, babka wziala mnie pod ramie i zaprowadzila do jakiejs sali konferencyjnej... cholera... co jest ;) Teraz sa przyjecia studentow na studia, zaczalem gadac z sylwia, hiszpanka po angielsku... okazalo sie ze to nie kurs, wiec spowrotem na dol... tam znowu mnie na gore ciagna ze to tu, ze erasmus... ehhh... powinni znac angielski lepiej niz ja portugalski :P Okazalo sie ze wkrecilem sie na inauguracje ERASMUS'ow na wydziale lingwistycznym a kurs jest o 11:30 a nie o 10:00 :) Nie zaloje... napilem sie wody, najadlem ciastek, dostalem parasol i kalendaz imprez :P Oraz razem z wycieczka pozwiedzalem szkole :) Wczesniej dalem znac wegierkom, ze kurs jest o 11:30 wiec jak chca to jeszcze zdaza. Zdazyly. Wystarczylo ze Bridget podeszla blizej niz na 3 metry i juz bylo czuc... jakby ktos pol litra na podlodze rozbil... wygladaly koszmarnie :) Zaspane... wrocily o 6 rano :) Bridget miala jedno oko mniejsze od drugiego i przysypiala. Mialem niezla zabawe dokuczajac im ciagle, a to mowilem ze moze chca sie cieplej wodki napic, a moze poopalac na asfalcie... :) Po kursie skoczylismy na kawe, poznalem mnostwo nowych ERASMUSOW, 4 polakow (w tym 3 polki), trzy dziewczyny ze slowenii, trzy z bulgarii, dwie z luksemburga, dwie z hiszpanii i jednego wlocha :) Ci ktozy mnie znaja moga myslec ze po prostu lapie kontakt tylko z dziewczynami, ale to nie tak do konca. Na politechnice na ktorej jestem 75-80% studentow to dziewczyny, na kursie jest podobnie i teraz doszly jeszcze te ERASMUSKI :) W sumie nie ma co narzekac... smiesznie bylo, bo ktos wspomnial ze dzis imprezka ERASMUS'ow w centrum i ze trzeba pojsc sie zintegorowac, wiec zaczalem zbierac numery telefonow :) Niby zeby sie umowic na konkretna godzine, ale milo mi sie zrobilo jak bralem od jednej numer, a inne z tego samego kraju patrzyly sie i mowily... a mojego nie chcesz? :) Tak wiec mam sporo numerow, dziwne imiona w telefonie i trochemi sie myla ale co tam... dzis wieczorem poprawi mi sie pamiec. W English PUB jest imprezka erasmusow, wszyscy beda i bedzie dobra zabawa. Gonsalo kupil 2 butelki wodki na 5 osob i sok, o 22 w akademiku sie napijemy i o polnocy umowilismy sie w centrum :) Raporcik zamieszcze jutro. Aha, co do fotek wspolokatora i ogolnie ostatnich dni, to zamieszcze je razem ze zdjeciami z imprezy, bo nie zgralem jeszcze zdjec z aparatu wegierek. Koncze, bo juz za duzo pisania a tu znow sie zrobil upal i jest ponad 30 stopni... ufff... :)
Posted by Picasa
A teraz kolejna ciekawostka... mianowicie przedwczoraj dziewczyny pojechaly na imprezke, a raczej mega impreze (ale o tym pozniej). Ja generalnie postanowilem zostac w akademiku (kasy malo, czasu malo, 8 rano na kurs wstac musialem), ale zadzwonili do mnie znajomi Polacy (ci ktorych poznalem na lotnisku w Londynie) i zaprosili mnie do siebie. Mowie, czemu nie, pojade pogadamy i wroce ostatnim autobusem o polnocy. Jak pomyslalem, tak zrobilem :) Zanajomi mieszkaja w malym pokoiku przy uniwerku, placa duzo wiecej i nie maja lazienki - wole akademik :P Ale nie o tym chcialem gadac, bo byl jeszcze jeden powod dla ktorego nie poszedlem na imprezke. Mr. Antonio Calheiros dal mi cynk, ze ok 3 rano moge sie spodziwac mojego wspolokatora. Dwoch erasmusow mialo sie pojawic i jeden mial ze mna mieszkac. Jeden z Rumunii, drugi z Hiszpani... Na poczatku pomyslalem ze dobrze by bylo mieszkac z tym z hiszpanii, bo i jezyk lepiej zna i sie podszkole, a poza tym mam takie dziwne uprzedzenia i mieszkac z rumunem... jakos mi nie w smak :) Ale jak to sie czesto zdarza przyjechal tylko rumun i od przedwczoraj mam wspollokatora. I nie mam juz zadnych uprzedzen. Nie zebrze na ulicy, wyglada normalnie, gra zawodowo w pilke nozna i jest naprawde spoko. Szkoda tylko ze przystojny, bo robi mi konkurencje dla dziewczyn ale... coz :) I tak jestem najladniejszy :P Pogadalismy troche i poszedlem spac... W koncu pobudka o 8 rano :)
Posted by Picasa
OK, troszke sie nie odzywalem ale juz nadrabiam zaleglosci. Sporo nowych slowek po portugalsku i oczywiscie musialem sie pomylic i to drastycznie :) A mianowicie ok 1 nad ranem zadzwonila do mnie Bridget ze jej sie nie chce spac i czy nie mam ochoty skoczyc na piwko... Powiedzialem... czemu nie, jak stawiasz ;) Wiec poszlismy, usiedlismy podchodzi kelner i... pierwsze co do niego powiedzialem to Foudezz (nie wiem jak to sie pisze). Troszke sie dziwnie na mnie spojzal, a ja przeciez chcialem zamowic tylko piwko z beczki... Po chwili okazalo sie ze pomylilem "Foudezz" z "Fino". Tak wiec pamiejtajcie!!! Piwo z beczki = "fino", Foudezz = "wypier...aj stad" :D Na szczescie udalo mi sie wyprostowac cala sytuacje :) Ufff :) Wlasnie, apropo tego czegos zoltego co na zdjeciu obok jest. Daja to w PUB'ach za darmo, to jest portugalski BÓB. Roznica jest taka, ze ma duzo mniej intensywny smak i nie powoduje takich problemow zoladkowych... poza tym jest zolty i strasznie slony - specjalnie go mocza w soli, zeby piwa wiecej pic :) Ogolnie smaczne, ale nic specjalnego :)
Posted by Picasa

niedziela, 16 września 2007

Jak widac na zalaczonym obrazku dorwalem lwa, lub lwice ;) Generalnie byla to jedna z najbardziej udanych imprezowych nocy dla mnie. Dlaczego? A bo nie musialem placic za bilet autobusowy, bo pojechalismy autostopem... Kierowca nic nie rozumial co mowimy, ale i tak dotarlismy prawie pod sam PUB. Potem poszlismy na shot bar'u i... nie mialem kasy bo zapomnialem pojsc do bankomatu, wiec dziewczyny wykupily karnecik na 12 shot'ow... miodzio :) plonacy B'52, mniam :) Szczegoly na zdjeciach w galerii: http://picasaweb.google.pl/k.gebarowski/ShotBARLionParty. Wyszlismy z baru i naszla nas ochota na kilka fotek na lwie. Kilka moich kilka Bridget... Reka tez chciala, ale ciezko jej bylo wejsc na lwa i spadla na tylek na beton :) Potem poszlismy do innego PUB'u gdzie znajomy zafundowal mi piwko, potem poszedlem do bankomatu ale to juz nie bylo potrzebne, bo zdazylem wypic jeszcze jedno piwko za 60 centow i mielismy podwozke do domu, bo Bridget jak zwykle sie upila i chcialo jej sie spac. Problem byl jedynie taki, ze samochod byl dwomiejscowy wiec musialem wracac w bagazniku, ale nie bylo zle. Cala trasa do domu na lezaco :) Jedyny niefajny incydent, to taki, ze pomylilem szybe z drzwiami i mam malego guza na czole i boli mnie kolano, ale szybko wracam do zdrowia, bo jutro poneidzialek i znow kurs... Dobre w tym kursie jest to, ze mniej imprezuje jak wiem ze rano trzeba do szkoly... Wiecej euro w kieszeni zostanie :P Tak wiec wczorajszy wieczor uwazam za baaardzo udany, pelen przygod i prawie za darmo :) Oby tak dalej! :D
Posted by Picasa

sobota, 15 września 2007

Jak widac na zalaczonym obrazku polskie dziewczyny sa ogolnie lubiane i doceniane przez ERASMUS'ow :) Ta koszulka to pamiatka Hugo, ktory byl w "kathowisce" (katowice) przez pol roku :) Generalnie weekend mial wygladac inaczej niz wyglada, bo mielismy razem z Hugo i dziewczynami pojechac do Porto na impreze, a raczej grilla do jego znajomych. Byla by szansa na darmowy nocleg i zobaczenie kolejnych ciekawych miejsc. Ale costam sie stalo i wyjazdu nie ma... moze nastepnym razem :)
Posted by Picasa
Troszke leniwy dzis dzien :) Spac poszedlem w miare normalnie bo o 2 w nocy. Wczesniej siedzielismy z dziewczynami w akademiku i kupilem na sprobowanie winko... tak wytrawnego wina jeszcze nie pilem!!! Bylo tak gorzkie, ze buzie wykrecalo :) Tak wiec zrobilismy profanacje i pilismy wino ze... slodzikiem!!! Bylo calkiem dobre :D Wstalem o 13... poszedlem na obiad... przypomnialem sobie ze kantyna w sobote zamknieta, wiec wrocilem. Przebralem sie, bo okazalo sie ze znow jest potwornie goraco a ja wyszedlem w dlugich spodniach. No to co robic? Trzeba ugotowac samemu. Efekt widac po lewej stronie. Mrozony filecik z rybki za jedyne 0,62 euro, pomidorki i makaron. Rybke pozmazyc z cebulka, poddusic... mniam :) Bardzo smaczne i lepsze niz ryz ktory ostatnio jadlem codziennie, jak nie w domu to w kantynie :) Chyba przerzuce sie na jedzenie ryb w domu, bo wychodzi duzo taniej niz mieso... Zreszta w domu gotuje rzadko, bo najczesciej jem w kantynie. Ostatnio zamieszczam mniej zdjec i komentarzy, ale to tylko dlatego ze procz kursu i tego co bylo, to nic nowego sie nie dzieje. Dzis przyjezdza dwoch nowych ERASMUS'ow. Niestety jeden bedzie mieszkal ze mna, wiec skonczy sie balagan w pokoju i spokoj 24h/dobe :) Zobaczymy jak to bedzie :)
Posted by Picasa

piątek, 14 września 2007

Praca, praca, praca... po kursie wybralem sie do centrum handlowego w poszukiwaniu pracy. Czarno to widze, w wiekszosci sklepow za bardzo nie rozumieli co ja od nich chce, ale w duzych koncernach bylo lepiej :) W carrefour, pizza hut, kfc byly gotowe formularze do wypelnienia, z pomoca Hugo przez SMS udalo sie wypelnic prawie wszystko. JEde duzy musialem zabrac do domu, bo byl bardziej rozbudowany niz moje CV i bede musial usiasc razem z Gonsalo i go wypelnic. Plus jest taki, ze bede mial wtedy praktycznie gotowe CV po portugalsku :). Najchetniej bym pracowal w takiej firmie komputerowej, ktora naprawia PC'ty. Ladnie wyglada i wszyscy mowili tamdobrze po angielsku. Zosawilem CV, zobaczymy, moze sie uda... Fakt jest jeden, im wolniej bede sie uczyl portugalskiego tym mniejsza szansa na jakakolwiek prace inna niz na magazynie w nocy w carefourz'e :) Nie minal jeszcze miesiac od kiedy to jestem, wiec jestem doprej mysli. Jak cos sie zmieni to dam znac :)
Posted by Picasa

środa, 12 września 2007

Dobra, to teraz troche o nauce, zeby nie mylo ze tu tylko same imprezki jedna za druga. Tak wiec w poniedzialek zaczal mi sie intensywny kurs portugalskiego. Na razie wyglada to calkiem latwo, jak powtorzenie tego co uczylem sie w komputerze, podstawowe zwroty... na, pod, w, jesc, pic, pan, pani... mam na imie itd itp :) Glownie polega to teraz na sluchaniu i powtarzaniu konwersacji, ktorch nie trzba nawet tlumaczyc, bo mozna sie domyslic o co chodzi :) Kurs jest 4 razy w tygodniu po 4 pelne godziny, to sporo. Ale dzieki temu mozna sie lepiej oswoic z jezykiem, chociaz kurs jezykowy mam na codzien bo w akademiku niektorzy proboja mnie nauczyc jak jest stol, krzeslo, szafka, lodowka itd. Jest dobrze :) Dziekuje wszystkim za mile komentarze, dobrze wiedziec ze ktos to w ogole czyta :)
Posted by Picasa

poniedziałek, 10 września 2007

Pinionse :)

Ok, to teraz bedzie troche o pieniadzach. Dzis nie wydazylo sie zbyt wiele, oprocz tego ze zrobilem wieksze zakupy na caly tydzien, troche ryzu, makaronu, tunczyka w puszkach, pomidorow i innych takich pierdol. Zaopatruje sie glownie w miniPresco, najtanszym supermarkecie w miescie. Mozna tam kupic za 38 centow 5l wody, za 32 centy kilogram makaronu czy puszke tunczyka albo sardynek za 50 centow. Smacznie tanio i zdrowo :) Kilogram pomidorow - 1,09 euro, chociaz dzis udalo mi sie kupic caly kilogram za 58 centow :) Jest to rowniez jedyne miejsce gdzie mozna kupic piwo w rozmiarze 0,5l... jedyne 48 centow. Dla przykladu w PUB'ie piwo ma tylko i wylacznie 200ml i kosztuje 70-90 centow wiec dosc malo i drogo. Chlup i niema :) Dobre winko? Standardowo pomiedzy 3-4 euro, ale mozna tez kupic caly baniak 5l za 3 euro :) Pieczywo tostowe, duze... 62 centy, moje ulubione bo najtansze :) 300g zlotego sera kosztuje... nie pamietam ile, ale chyba cos ok 1,4 euro. Co do pieniedzy, to na uczelni jest fajna sprawa, jezeli chodzi o silownie... 5 euro/rok :) W poniedzialek ide do lekarza po zaswiadczenie, ze moge cwiczyc i sie od razu zapisuje. Troche sportu nie zaszkodzi :)
Posted by Picasa

sobota, 8 września 2007

Mmm... Prawda ze wyglada smakowicie? Wczoraj poszlismy na obiad do Kantyny, naprawde rewelacyjna sprawa. Za 1,95 euro dostalem zupe, talez ryzu z osmiornica, wode mineralna, 2 surowki + sosy do wyboru, buleczke, jablko i jogurt :) Nazalem sie potwornie, wiec chyba waro bylo. Za takie pieniadze to ja moge jesc codziennie w kantynie. Wychodzi mniej wiecej na to samo, jakby sie samemu gotowalo z ta roznica ze dostaje sie stroche wiecej i nie trzeba zmywac. Cale szczesci ze jest tu spoto kantyn, zawsze znajdzie sie jakas w poblizu :) Niedlugo pozycze aparat od Bridget i zrobie male tour the akademik i pokaze jak wyglada moje krolestwo :) Dzis zrobilem porzadek w pokoju, wiec jest ku temu okazja...
Posted by Picasa

czwartek, 6 września 2007

Tak jak wspomialem, dotarlem do szkoly i po milej rozmowie z Ojcem, ktory bardzo mi w tej sprawie pomogl... Kupilem bilet na samolot do Polski! :) Tak jest, wracam na swieta i na sylwestra! :) 20 grudnia bede w warszawie i 2 stycznia wracam do Portugalii :) Szczegoly lotu sa po lewej stronie. Jestem bardzo zadowolony, bo udalo sie kupic bilet za 245 euro i to u calkiem dobrego przewoznika, moze nawet dostane kanapke i batonika :P Przynajmniej transakcja i bilet sa pewne, i moge zrobic online chechk-in zanim dotere na lotnisko w lisbonie :) Sporo rzeczy zostawie, wiec bedzie wiecej miejsca aby przemycic kilka butelek Porto do Warszawy... To wino jest po prostu niesamowicie smaczne :) Do zobaczenia przy swiatecznym stole. Dzis Gonsalo kupil 4 buletczyny porto, jakies miesko, grzybki i robi u siebie w domu regionalna kolacje dla nas, szykuje sie bardzo mily wieczor. Na pewno o tym napisze jak tylko sie najem... Milo miec znajomych do ktorych mozna wpasc, cos zjesc i wypic :) Kazdy student z pusta lodowka wie jak duzo to znaczy :D
Posted by Picasa
Mniaaaam! :) Wczoraj polecialem do sklepu i kupilem piecio litrowy baniak winka za jedyne 3 euro i 9 centow :) Dwie godziny w zamrazarce i nadawalo sie do picia... ekhm... no powiedzmy, bo zbyt smaczne ono nie bylo, cos jak tana sophia w polsce :) Ale na szczescie Reka nas uratowala i wyciagnela butelczyne pysznego, bialego, słodiego 19% Alc. Porto :) Po prostu niebo w gebie, zaplacila za nie 3,6 euro ale na pewno bylo warte swojej ceny. W sumie jak na dobre wino, to nie tak drogo. Wpadl Gonsalo i tak sobie siedzielismy w czworke i rozmawialismy, smialismy sie itd... Jak sie skonczylo Porto to zabralem sie za ten wiekszy 5l buklaczek i juz bylo o wiele lepsze, znaczy sie smakowalo jak woda ale przynajmniej nie bylo tak obrzydliwe jak na poczatku :) Bridget zamulila i poszla spac a my z Gonsalo wymknelismy sie przez taras, bo po polnocy w zenskim akademiku nie moze przebywac nikt obcy :) Udalo sie, doczlapalem sie do mojego akademika (cale 20m). Naprawde chcialem tylko wejsc do kuchni i cos przegryzc i polozyc sie spac, ale... Musialem to odlozyc do 7 rano bo portugalczyk skoczyl do pokoju po 4 piwka i tak sobie siedzielismy do rana :) To chyba bylo najlepsze zagranie, bo dobrze sie zgadalismy i okazalo sie ze on pracuje niedaleko w Pubie, wiec moze przy nastepnej okazji uda mi sie jakos z nim zagadac i wkrecic sie do jakiejs roboty :) Wstalem o 15, zjadlem sniadanie, pogralem na komputerze i o 18 polecialem do sklepu po bilet na autobus, bibulki do papierosow, bo sie skonczyly w nocy i musialem sobie skrecac z zeszytu... Po drodze spotkalem Gonsalo, pomogl mi naladowac telefon :) Poszedlem do szkoly i... Na tym skoncze, bo to temat na nastepnego post'a :)
Posted by Picasa

środa, 5 września 2007


Wlasnie... Jesli chodzi o poczte to cos sie pojebalo i nie moge wysylac maili ani przez gmail, ani przez konto szkolne... jutro sproboje skonfigurowac moja portugalska skrzynke, moze to cos pomoze. Tak wiec na razie maile czytam, ale odpisac nie moge. Rowniez jutro bede rozmawial z Mr. Filip Bento, ludkiem ktory zajmuje sie cala siecia w szkole, bo troche to dziwne ze odbieranie dziala a wysylanie nie... a co najdziwniejsze, nic nie zmienialem. Mysle ze to kwestia autoryzacji albo jakich certyfikatow... Jak sie z tym uporam to dam znac :)
Posted by Picasa