czwartek, 28 lutego 2008
Zlepek Informacji
środa, 27 lutego 2008
Google Voyager
poniedziałek, 25 lutego 2008
frype.com - Free SMS Worldwide!
piątek, 22 lutego 2008
CFROI
CFROI Valuation
by Bartley Madden (Author)
CFROI Cash Flow Return on Investment Valuation : A Total System Approach to Valuing the Firm (Hardcover)
by Bartley Madden (Author)
CFROI Portfolio Management: Buy/Sell/Hold... How Money Managers Use Cfroi to Help Decide...
by William F. Mahoney (Author)
DRIVEN: Business Strategy, Human Actions, and the Creation of Wealth
by Mark L. Frigo and Joel Litman
Za wszelką pomoc serdecznie dziękuję, w międzyczasie sam szukam artykułów na sieci na ten temat, więc to zostaje na mojej głowie. Jak nie będzie nic o CFROI to wymyślę inny temat pracy, choć ten akurat mnie dość interesuje.
czwartek, 14 lutego 2008
Podróż nad Ocean: Aveiro, Porto, Barcelos - Część II
Rano, pobudka o 12, śniadanko i na plaże! Na niebie żadnej chmurki, gorąco i upalnie. Ubrałem się w krótkie spodenki i t-shirt i to w zupełności wystarczyło. Po drodze kupiliśmy wodę, trochę małych piwek na ochłodę i po chwili już leżeliśmy na słońcu. Co prawda mało z tego leżenia było, przez pierwszą godzinkę walczyłem z siłami natury, zakopując puszki z piwem przy brzegu i pilnując aby fale go nie porwały. W międzyczasie graliśmy w siatkówkę i rzucaliśmy kamieniami na odległość. Tak tak, plaża tam jest wielka, piaszczysta, ale miejscami przy brzegu jest usłana dużymi, okrągłymi kamieniami. Kamienie wielkości kurzego jaja lub większe znikały za wydmą. Po kilku minutach przyszło mi do głowy, a co by było gdyby tam na wydmie ktoś się właśnie odlewał, albo w ogóle byli tam jacyś ludzie. Dostać takim kamieniem, to przecież śmierć na miejscu. Odechce im się sikać na wydmach, zażartowaliśmy. Po pewnym czasie znudziło nam się rzucanie kamieniami i ku naszemu zdziwieniu po minucie z miejsca gdzie znikały kamienie, wyłoniło się trzech starszych ludzi. Okazało się, że w tym miejscu jest niewielkie przejście przez wydmy na plaże. Szok! Mieli szczęście, że nie szli tam wcześniej. Na plaży zostaliśmy do około czwartej po południu, bo głód był jednak silniejszy. Po drodze poszliśmy do marketu, kupić coś na obiad. Najbardziej głodny był Andrzej i Ja, Edi też się przyłączył, więc nie czkaliśmy na innych, tylko kupiliśmy jedzenie dla siebie. 550g mięska mielonego, puszka pomidorów, butelka koncentratu pomidorowego, buteleczka piri-piri, czosnek, cebula, makaron i można iść gotować. Z Andrzejem zrobiliśmy takie spaghetti, że aż wchłonąłem dwa wielkie talerze i leżałem napompowany jak bańka. Było przepyszne, sos mooocno doprawiony. Dziesięć ząbków czosnku, cała butelka piri-piri i dwie cebula wystarczyło, aby piekły usta :) Do tego butelka wina na ochłodę i spokojnie mogliśmy oglądać film na DVD. Wieczorem Goncalo rozpalił w kominku, usiedliśmy na kanapach i popijając piwko spokojnie wpatrywaliśmy się w ekran lub kto wolał w palące się polana. Ja byłem tak nażarty że ledwo zmieściłem trzy małe piwka, a to dlatego że z Andrzejem jeszcze nam było mało i wtrząchnęliśmy po kolejnym talerzu spaghetti. Obejrzeliśmy świetny film „Miasto Boga” albo jakoś tak, dokładnie nie pamiętam. Bardzo dobrze nakręcony, polecam. Kominek działał usypiająco i z pójścia na imprezę nic nie wyszło i wszyscy zaczęli przy kominku przysypiać i około drugiej nad ranem została zarządzona ogólna ewakuacja do pokoi. Gotowanie z Andrzejem tak się nam spodobało, że rano postanowiliśmy zafundować prawdziwą jajecznicę wszystkim zgromadzonym. Dwie duże cebule, kilka plastrów szynki, pieprz, sól i 21 jajek. Na koniec do tego żółty ser i wyszła przepyszna jajecznica. Zdjęcia są w galerii. Podobało mi się również to, że Goncalo miał w tym domu ekspres do kawy, więc piłem espresso ile wlezie i kończyło się to całodniową zgagą. Dobra wiadomość nadeszła od matki Goncalo, że wcale nie musimy z rana jechać PKS’em, tylko o 17:00 przyjadą po nas samochodem i zawiozą bezpośrednio na pociąg. Miodzio! Zdążyliśmy jeszcze pójść na plażę, pooglądać ludzi na deskach surfingowych i body board’ach oraz zrobić sporo zdjęć skacząc po skałkach przy pobliskim porcie. W drodze powrotnej niewiele się działo, poza tym że już w pierwszym pociągu się zorientowali, ze moja karta Euro26 jest nieważna i musiałem niestety dopłacić 2,90EUR. A raczej Goncalo musiał, bo ja już nie miałem totalnie pieniędzy. Po drodze spotkaliśmy w pociągu Norweżki i późnym wieczorem dojechaliśmy do Coimbry. Cudowna sprawa taki wyjazd, Goncalo ma naprawdę piękny dom i cudowną Matkę. Mamy zaproszenie od niej, że możemy przyjeżdżać kiedy tylko chcemy. Na pewno zostanie to wykorzystane! :D
środa, 13 lutego 2008
Business English
1. Napisz co oznaczają następujące skróty:
b/e; C/N; p&p.; Sq.; D/A; f.o.r; c.p.; f.a.s.; ATTN.; Esq.
2. Name the four types of opinions an auditor may provide to an entity's accounts and point out the difference between them.
No co jak co, ale te pytania to moim zdaniem z angielskim maja tyle wspólnego, co to, że są po angielsku. Tak więc nie pozostaje mi nic innego, jak przeczytać na poprawkę, która odbędzie się 21 lutego, książkę z Księgowości i zdobyć 20 pkt. Proste :)
wtorek, 12 lutego 2008
Podróż nad Ocean: Aveiro, Porto, Barcelos - Część I
(kliknij w obrazek, aby zobaczyć całą trasę podróży)
Obejżyj szczegółowo w programe Google Earth
Goncalo zaliczył wszystkie egzaminy, w związku z tym poprzedni weekend miał wolny i postanowił zabrać nas do domku nad oceanem, 15km od jego rodzinnego miasta. Trochę się zastanawiałem czy jechać, bo sama podróż to ok. 11EUR w jedną stronę, ale w końcu okazja zwiedzenia kawałka Portugalii i noclegu za darmo, może szybko się nie powtórzyć. Zapakowałem się w plecak od laptopa i w drogę! W piątek, o 12:40 mieliśmy pociąg z Coimbry do Aveiro, stamtąd do Porto, a z Porto do Barcelos, rodzinnego miasta Goncalo. Za cały przejazd wyszło 9,60 ze zniżką za kartę EURO26. To dość istotne, bo można zaoszczędzić od 20% do 50% ceny biletu, w zależności od linii. W pociągu zauważyłem, że moja karta jest nieważna. Na szczęście kontroler tego nie zauważył. I spokojnie dojechaliśmy do Porto. Pogoda Boska! W Cieniu,
poniedziałek, 4 lutego 2008
Business English Exam
Nie chciało mi się ostatnio wiele pisać. Ale dziś napiszę, bo normalnie… uch… Właśnie wróciłem z egzaminu z business english, który miał być czystą formalnością, ale niestety nie był. Co jak co, ale spodziewałem się pytań z języka angielskiego, jakieś pytania do tekstu, czasowniki w nawiasach etc. A tu raczej egzamin z księgowości i zarządzania po angielsku, jakieś skróty biznesowe, jakieś terminy z księgowości i nie chodzi o ich przetłumaczenie czy co, tylko o np. wymienienie głównych informacji księgowych w przedsiębiorstwie. Na szczęście uczyłem się tego kiedyś i większość napisałem. Wszystko ładnie pięknie, ale Edi nie był by sobą, gdyby się nie zaczął chełpić że on na pewno napisał lepiej.
No, to by było na tyle o egzaminie :] Napisałem pięć stron podaniowego i zdam na pewno! Jak tylko będą wyniki, to podam.