czwartek, 14 lutego 2008

Podróż nad Ocean: Aveiro, Porto, Barcelos - Część II

Rano, pobudka o 12, śniadanko i na plaże! Na niebie żadnej chmurki, gorąco i upalnie. Ubrałem się w krótkie spodenki i t-shirt i to w zupełności wystarczyło. Po drodze kupiliśmy wodę, trochę małych piwek na ochłodę i po chwili już leżeliśmy na słońcu. Co prawda mało z tego leżenia było, przez pierwszą godzinkę walczyłem z siłami natury, zakopując puszki z piwem przy brzegu i pilnując aby fale go nie porwały. W międzyczasie graliśmy w siatkówkę i rzucaliśmy kamieniami na odległość. Tak tak, plaża tam jest wielka, piaszczysta, ale miejscami przy brzegu jest usłana dużymi, okrągłymi kamieniami. Kamienie wielkości kurzego jaja lub większe znikały za wydmą. Po kilku minutach przyszło mi do głowy, a co by było gdyby tam na wydmie ktoś się właśnie odlewał, albo w ogóle byli tam jacyś ludzie. Dostać takim kamieniem, to przecież śmierć na miejscu. Odechce im się sikać na wydmach, zażartowaliśmy. Po pewnym czasie znudziło nam się rzucanie kamieniami i ku naszemu zdziwieniu po minucie z miejsca gdzie znikały kamienie, wyłoniło się trzech starszych ludzi. Okazało się, że w tym miejscu jest niewielkie przejście przez wydmy na plaże. Szok! Mieli szczęście, że nie szli tam wcześniej. Na plaży zostaliśmy do około czwartej po południu, bo głód był jednak silniejszy. Po drodze poszliśmy do marketu, kupić coś na obiad. Najbardziej głodny był Andrzej i Ja, Edi też się przyłączył, więc nie czkaliśmy na innych, tylko kupiliśmy jedzenie dla siebie. 550g mięska mielonego, puszka pomidorów, butelka koncentratu pomidorowego, buteleczka piri-piri, czosnek, cebula, makaron i można iść gotować. Z Andrzejem zrobiliśmy takie spaghetti, że aż wchłonąłem dwa wielkie talerze i leżałem napompowany jak bańka. Było przepyszne, sos mooocno doprawiony. Dziesięć ząbków czosnku, cała butelka piri-piri i dwie cebula wystarczyło, aby piekły usta :) Do tego butelka wina na ochłodę i spokojnie mogliśmy oglądać film na DVD. Wieczorem Goncalo rozpalił w kominku, usiedliśmy na kanapach i popijając piwko spokojnie wpatrywaliśmy się w ekran lub kto wolał w palące się polana. Ja byłem tak nażarty że ledwo zmieściłem trzy małe piwka, a to dlatego że z Andrzejem jeszcze nam było mało i wtrząchnęliśmy po kolejnym talerzu spaghetti. Obejrzeliśmy świetny film „Miasto Boga” albo jakoś tak, dokładnie nie pamiętam. Bardzo dobrze nakręcony, polecam. Kominek działał usypiająco i z pójścia na imprezę nic nie wyszło i wszyscy zaczęli przy kominku przysypiać i około drugiej nad ranem została zarządzona ogólna ewakuacja do pokoi. Gotowanie z Andrzejem tak się nam spodobało, że rano postanowiliśmy zafundować prawdziwą jajecznicę wszystkim zgromadzonym. Dwie duże cebule, kilka plastrów szynki, pieprz, sól i 21 jajek. Na koniec do tego żółty ser i wyszła przepyszna jajecznica. Zdjęcia są w galerii. Podobało mi się również to, że Goncalo miał w tym domu ekspres do kawy, więc piłem espresso ile wlezie i kończyło się to całodniową zgagą. Dobra wiadomość nadeszła od matki Goncalo, że wcale nie musimy z rana jechać PKS’em, tylko o 17:00 przyjadą po nas samochodem i zawiozą bezpośrednio na pociąg. Miodzio! Zdążyliśmy jeszcze pójść na plażę, pooglądać ludzi na deskach surfingowych i body board’ach oraz zrobić sporo zdjęć skacząc po skałkach przy pobliskim porcie. W drodze powrotnej niewiele się działo, poza tym że już w pierwszym pociągu się zorientowali, ze moja karta Euro26 jest nieważna i musiałem niestety dopłacić 2,90EUR. A raczej Goncalo musiał, bo ja już nie miałem totalnie pieniędzy. Po drodze spotkaliśmy w pociągu Norweżki i późnym wieczorem dojechaliśmy do Coimbry. Cudowna sprawa taki wyjazd, Goncalo ma naprawdę piękny dom i cudowną Matkę. Mamy zaproszenie od niej, że możemy przyjeżdżać kiedy tylko chcemy. Na pewno zostanie to wykorzystane! :D

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

i dont understand nothing but it looks like you liked it hehe ;)
Gonçalo.

Unknown pisze...

Gdzie możesz i jak przedłużyć tę kartę euro26? Daj sygnał
Marek

Unknown pisze...

Fajny wyjazd. Sympatyczni koledzy i super sympatyczne i ładne koleżanki. Szkoda że ja nie studiuje.