Przeglądałem statystyki bloga i jak zobaczyłem ostatnie 10 wejść z Google, to padłem. Czasami się dziwię, czego ludzie szukają. Hahaha, padam… i jeszcze na mojego bloga to prowadzi. Wystarczy kliknąć w obrazek i można się pośmiać :D
środa, 30 stycznia 2008
Po zakupie roweru
Na wstępie zapraszam do obejrzenia poprzedniego posta, aby wiedzieć co i jak z oglądaniem tras rowerowych.
Zapisywanie tras rowerowych w Google Earth tak mi się spodobało, że postanowiłem dodać również wczorajszą trasę. Ponieważ po zakupie roweru musiałem na nimwrócić, troszkę kluczyłem po lokalnych drogach i dróżkach. Trasa może być nie do końca dokładna, bo coś mi się zdaje, że bardziej kluczyłem po tym okolicznych wioskach i nie za bardzo teraz mogę całą trasę odtworzyć. Ale mniej więcej tak to wyglądało. Jak poprzednio, na górze po kliknięciu w fotkę pojawi się większe zdjęcie z całym przebiegiem trasy, a kto ma już program Google Earth, to może sobie ściągnąć poniższy plik i obejrzeć trasę dokładniej:
http://infobot.pl/r/hbA
Rozgrzewka na rowerze
Czuje się bosko. Wstałem dziś o 9 rano, ubrałem się w krótkie spodenki, koszulkę, kurtkę i w drogę! Postanowiłem sprawdzić ile zajmie mi dojazd do szkoły, tam gdzie mam zajęcia z Portugalskiego, bo między innymi po to kupiłem ten rower. Okazało się, że autobusem zajmuje to 20 minut dłużej! Nie dość że zaoszczędzę na biletach to jeszcze na czasie! Na początku było trochę zimno i pochmurno, ale w drodze powrotnej się rozpogodziło i już było taki słońce, że musiałem zdjąć kurtkę. Kupiłem sobie serek w centrum handlowym i bidon z mocowaniem. Dziwnie się czułem, tak wcześnie w sklepie i tak daleko i w ogóle :D Czuje się teraz świetnie, wróciłem, prysznic, obiadek i do szkoły. Dla ciekawskich, kliknięcie w obrazek na górze pokaże całą dzisiejszą trasę, a kto ma program Google Earth może sobie ją obejrzeć dokładnie. Wystarczy sciągnąć poniższy plik i go otworzyć, a Google Earth sam pokaże trasę na mapie:
http://infobot.pl/r/hbi (trzeba poczekać aż się otworzy cała strona i kilka cm pod reklamą będzie podkreślony link tekstowy Download file )
Dla mniej kumatych, link do programu Google Earth:
http://earth.google.com/download-earth.html
PS: Jak ktoś rozkmini jak zmierzyć długość tej trasy w programie Google Earth, to ma u mnie dużego browara :)
wtorek, 29 stycznia 2008
Statystyka Google
Blog się rozwija, i kto zapomniał, to 15 grudnia uruchomiłem na nim statystyki. Pokazują ile było odsłon, ile odsłon unikalnych itd… Ale jedna z ciekawszych funkcji, to pokazywanie czego szukali ludzie, jeżeli trafili na mojego bloga przez Google. Wystarczy kliknąć w obrazek powyżej i z niektórych wyszukiwanych haseł można się nieźle pośmiać. Widzę, że przebranie alfonsa nadal robi furorę ;) Dla bardziej ciekawskich, pełna statystyka jest zawsze dostępna po kliknięciu na link (menu na prawo na dole, statystyka odwiedzin, banner liczbowy.net)
Rower w Coimbrze!
http://picasaweb.google.pl/k.gebarowski/Rower
poniedziałek, 28 stycznia 2008
Wyniki egzaminu z portugalskiego
sobota, 26 stycznia 2008
Misja - ratowanie kurtki
Fotki wrzuciłem do galerii: http://picasaweb.google.pl/k.gebarowski/PracaDaRepublicaByBike
Najlepsze z tego są filmy, ale się nie skopiowały. Jak Tina wróci z nad oceanu to przegram i wgram, bo jest co oglądać!
piątek, 25 stycznia 2008
No Party
czwartek, 24 stycznia 2008
ebook
Polowanie na nauczycieli nadal trwa, wczoraj upolowałem wykładowcę z Financial Analysis, i bardzo mi się spodobał sposób zaliczenia. Muszę napisać pracę na 30 stron na dowolny temat, związany oczywiście z „Financial Analysis”. Jakby ktoś był tak miły i poszukał mi książek po polsku na eMule na ten temat, to byłbym bardzo wdzięczny. Na pewno jest sporo książek w PDF’ie po polsku na ten temat, a na pewno po angielsku. Przyspieszy mi to bardzo pracę, więc kto może niech poświęci 3 minuty i poszuka – ja mam eMule tu polokowane i nic z tego nie wyjdzie. A z Human Resources Management to mam już wpisaną ocenę B, co oznacza
yves saint-laurent
Mówi kumpel do kumpla:
A: Ty wiesz ze co piaty człowiek na świecie to chińczyk?
B: ta, a co trzeci anglik to polak ;)
Ta notka poświęcona jest wszystkim ludziom, którzy zostali brutalnie pozbawieni fajnych kurtek w klubach. Miałem we wtorek nigdzie nie wychodzić. Dzięki Ediemu i Goncalo, to się nie udało. A zaczęło się tak…
Siedzę sobie spokojnie w pokoju, popijam herbatkę, rozmawiam na gg cud, miód, Edi polazł gdzieś żebrać wszystko pięknie. Nagle wraca z Goncalo i oświadcza że idziemy na GERMAN Party. Ale jak to? Pytam się. Więc w domu u Słowaków i Słowaczek na 3-cim piętrze miała być impreza. Dziewczyny miały kolację ERASMUS i miały nigdzie potem nie iść. O 22:35 złapaliśmy autobus do centrum a na rozgrzewkę towarzyszyła nam buteleczka 350ml Żołądkowej Gorzkiej. Po drodze do autobusu dosiadła się moja imienniczka Karolina z Hiszpanii i ruszyliśmy do miasta. W szczegóły nie będę się zagłębiał, ale wódeczka się skończyła a imprezy nie było. Edi zniknął na chwilę a ja z Goncalo poszedłem na piwko, po czym odezwały się dziewczyny że idą właśnie do nas i wyszliśmy im naprzeciwko. Dziwne uczucie, bo przyszły razem z koleżankami z wydziału i w kółeczku stało 2 polaków, ja i jakieś 11 dziewczyn, ale cóż. Poszliśmy do shot baru. Stwierdziłem, że skoro już się impreza rozkręca to ja zostaje do końca i przez resztę tygodnia będę miał spokój. Po shot barze chcieliśmy iść do accossiation ale zamknęli niespodziewanie o drugiej i w takim razie… VIA… Agata, Monika, Tina i jej koleżanka poszły do VIA, reszta towarzystwa chciała wracać do domu. Ja powiedziałem, skoro już zainwestowałem kilka EUR w ten wieczór, to idę do klubu i wrócę autobusem a nie będę bulić za TAXI. Tak też zrobiłem, z tym że wychodząc z klubu okazało się, iż połowy kurtek nie ma. Tina swoją znalazła, jej koleżanka, nie i ja również. Chcieliśmy poczekać do końca imprezy i poszukać, ale że była już 6 rano a końca nie było widać, to dogadaliśmy się z ochroną że przyjdziemy jutro. Tak więc podreptałem na autobus z nadzieją na odzyskanie kurtki w następnym dniu… cdn…
wtorek, 22 stycznia 2008
Banner
Porządki w lodówce
- CHLEB - Ziarenka sezamu i maku to jedyne oficjalnie akceptowane „plamki” jakie można zauważyć na powierzchni bochenka chleba. Włochate, białe lub zielone placki dobitnie świadczące o tym, że twój chleb zamienił się w eksperyment z laboratorium farmaceutycznego.
- JEDZENIE W PUSZKACH - Każda puszka z jedzeniem, która przybrała kształt piłki musi być natychmiast usunięta. Ostrożnie i delikatnie.
- MARCHEWKA - Jeżeli możesz ją zawiązać na supełek to znaczy, że nie jest świeża.
- PŁATKI ZBOŻOWE - generalna zasada mówi, ze płatki należy wyrzucić jeśli termin ważności upłynął co najmniej dwa lata temu.
- SOS DO FRYTEK - jeżeli możesz go wyjąć z pojemnika i odbijać po podłodze to znaczy, że się nie nadaje do jedzenia.
- NABIAŁ - Mleko jest zepsute, kiedy zaczyna wyglądać jak jogurt. Jogurt jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak twarożek. Twarożek jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak żółty ser. Chociaż żółty ser to nic innego jak zepsute mleko i już nie może być bardziej zepsuty. Ser Cheddar jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak Brie, przy czym masz świadomość, że takiego gatunku nie kupowałeś.
- JAJKA - jeśli coś puka od środka, starając się wydostać ze skorupki to jajko prawdopodobnie jest nie pierwszej świeżości.
- PUSTE OPAKOWANIE - wkładanie pustych opakowań ponownie do lodówki to stara sztuczka, ale przynosi skutek tylko jeśli mieszkasz z kimś lub masz kogoś do prowadzenia domu.
- TERMINY WAŻNOŚCI - to nie jest chwyt marketingowy, mający na celu skłonienie Cię do wyrzucenia dobrego jedzenia tylko po to, żebyś więcej wydał na kolejne zakupy. Może powinieneś powiesić w kuchni kalendarz.
- MĄKA - jest zepsuta, kiedy się rusza.
- MROŻONKI - które stały sie integralną częścią oblodzonego zamrażalnika prawdopodobnie i tak staną się niejadalne zanim je wydłubiesz za pomocą kuchennego noża.
- SAŁATA - nie nadaje się do jedzenia, jeśli nie możesz jej usunąć z lodówki bez użycia papieru ściernego. Ani jeśli jest w stanie płynnym
- MAJONEZ - jeżeli po spożyciu nastąpi gwałtowna reakcja żołądkowa i reszty przewodu pokarmowego to znaczy, że majonez był zepsuty.
- MIĘSO - jeżeli otwarcie lodówki powoduje gromadzenie się bezpańskich psów przed Twoim domem to oznacza, że mięso się zepsuło.
- ZIEMNIAKI - świeże nie mają korzeni, łodyg ani bujnego listowia.
- RODZYNKI - nie powinny być twardsze, niż Twoje zęby.
- SÓL - na szczęście się nie psuje.
- PRODUKTY NIEOZNAKOWANE - wszystko, co nie jest w oryginalnym pakowaniu staje się automatycznie podejrzane.
- MDŁOŚCI - wszystko, co wywołuje mdłości jest niejadalne, chyba, że są to resztki wczorajsze, własnoręcznie prze Ciebie przygotowanej kolacji.
- CHOMIK - generalnie jedzenie nie powinno być przechowywane dłużej, nic trwa przeciętny okres życia chomika. Postaraj się o to pożyteczne zwierzątko i trzymaj je obok lodówki w tych celach.
poniedziałek, 21 stycznia 2008
Oceny...
Impreza na Rua Augusta
Impreza… wszyscy zgodnie stwierdziliśmy. Idziemy tylko na tą domową imprezę, nigdzie indziej, żadne klubu nie wchodzą w grę. Nie mamy kasy i koniec. Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy, ale po kolei. W tą sobotę odbywała się kolejna z imprez nazywająca się: Polish party on Rua Augusta. Generalnie, każdy szanujący się ERASMUS kiedyś tam był, a jeśli nie był, to na pewno słyszał. Dlaczego? Dlatego, że są tam najlepsze imprezy. Jest mnóstwo ludzi, dużo miejsca i generalnie dzieje się zawsze coś ciekawego. Przyjechaliśmy tam około 23, z kolacji nam zostało jedno winko, więc rozpiliśmy je w miarę szybko. Później to już był jeden wielki mix, bo mnie na wódkę zapraszali i na sangrię. Wódeczki wypiłem jedną kolejkę, za to sangria tak mi smakowała że nie omieszkałem wypić kilku szklaneczek. Ludzi było sporo i ciągle przybywali. Spokojnie ponad 50 osób, a nie zdziwiłbym się jakby w którymś momencie było i ze 100. W kuchni grały bębny i wszyscy świetnie się bawili, po czym zobaczyłem, że to nie bębny tylko ktoś gra uderzając butelkami o stół a obok ktoś akompaniuje na garnkach. Poszedłem na górę, chce schodzić na dół patrzę… na dole zgraja pijanych ludzi krzyczy: Go! Go! Go!, jeeeeedzieszzz! Ja patrzę a oni ze schodów na sankach zjeżdżają, takich plastikowych. Co bardziej wstawionych wyciągali i mówili, jedziesz, dasz radę! Niektórzy zjeżdżali po kilka razy, parami. Takie jaja, że trzeba tam było być aby to zobaczyć. Mnie nie namówili, choć nie powiem, że przeszło mi to przez myśl :D Chwilę później wróciliśmy do domu. Tanio, miło i przyjemnie, tak mogę imprezę podsumować. Oby więcej takich :] Więcej EUR w portfelu zostanie :)
Figueira da Foz
Ostatnio nie chciało mi się nic pisać, ale czas najwyższy nadrobić zaległości. Co się działo w weekend? Po pierwsze pojechaliśmy z dziewczynami nad ocean. Trochę się obawialiśmy złej pogody, bo nad oceanem w z reguły bardzo wieje, a że styczeń… no nic, pojechaliśmy, Beata, Zuza, Iza, Edi i Ja. O 11:30 już byliśmy na miejscu, za jedyne 1.88EUR. Pogoda? Żadnej chmurki na niebie. Na plaży w krótkich spodenkach i koszulce było za gorąco. Jak dzieci, budowałem zamek z piasku z Beatą, nagrywałem teledysk na wideo z Zuzą, a Edi poznał nowego kolegę w piaskownicy, z którym bawił się wiaderkiem, aż się dzieciak popłakał jak mu mama kazała iść do domu :D Graliśmy w piłkę nożną, zbijaka, kolanko i uciekaliśmy przed falami. A fale większe od nas, jak się taka rozwalała przy brzegu to trzeba było uciekać. A że fale szybsze od nas i dziewczyny trzeba było wrzucać do wody, to skończyło się na mokrych spodniach i majtkach, ale upał szybko wysuszył. Po plaży zjedliśmy po słodkiej bułce, idziemy na pociąg i… Co za debil stawia metalowe sześciany, takie 10x10x40cm i maluje je na kolor chodnika, żeby samochody nie parkowały. Jak przywaliłem piszczelem w taki słupek, to mało z bólu nie pobiłem najbliższego przechodnia :D Noga to mnie bolała od uda w dół i zbaczałem kuśtykać, a oni mi mówią, ze jak nie będziemy biec to nam ucieknie. To odpiąłem nogawki od spodni, bo mnie obcierały o rozwalony piszczel i jako tako mogłem biec. Dopiero w pociągu do którego wpadliśmy w ostatniej chwili poczułem, że jednak boli mnie ta noga bardziej niż myślałem. A wieczorem impreza! Dziewczyny nie miały żadnej wody utlenionej w pokoju, a chciałem to jakoś zdezynfekować. Wódki mi szkoda, a to jeszcze żołądkowa, to może dezynfekcja od środka? :D O tym później, bo w międzyczasie kontrola biletów i mówi nam konduktor, że powinniśmy byli kupić bilety na stacji, a teraz to po 12EUR… Ups… to sobie tanio pojechaliśmy. Na szczęście to jest Portugalia, i generalnie ludzie są bardzo mili i dostaliśmy jedynie ostrzeżenie i pozwolenie na kupno biletów w normalnej cenie. Dziewczyny ugotowały spaghetti, ja zrobiłem odkażanie mydłem pod prysznicem i z nogą już ok. Kupiliśmy po winie za 1EUR i powoli szykowaliśmy się na imprezę, a o tym za chwilę.
Fotki i filmy: http://picasaweb.google.pl/k.gebarowski/FigueiraDaFozWithGirlsczwartek, 17 stycznia 2008
Ustny Egzamin z Portugalskiego
Egzamin, egzamin… Tak jak planowaliśmy tak zrobiliśmy. W Dolce Vita byłem już o 16:30, poszedłem kupić butelkę Porto. Międzyczasie pojawił się Diego, i dobrze, bo nalegał, że on zapłaci a Porto kosztuje 5.60EUR, więc nie tak mało. Wyszliśmy z marketu, tam czekał na nas Petr. Na murku, elegancko Siego wyjął kieliszki i skonsumowaliśmy całą buteleczkę. Jako że porto ma 19,5% to humor mieliśmy w sam raz. No to na egzamin… a tu niespodzianka. Normalne zajęcia! Aaa! Powtórzenie z portugalskiego, egzamin dopiero na końcu. Na szczęście mieliśmy czas na przygotowanie dialogu w parach i zaprezentowanie go. Pomyliłem się w jednym zdaniu, ale generalnie źle nie było. Ustny to i tak 30% całej oceny, więc z niecierpliwością czekam na jutrzejszy egzamin. Trochę mi głowa pęka od nauki, ale trzeba nadrabiać zaległości w szybkim tempie. Trzymajcie kciuki jutro o 16:30 czasu PL! :]
Zdjęcia zrobione przed egzaminem: http://infobot.pl/r/fHX
Oblewanie egzaminu
Zanim napiszę o ustnym egzaminie z portugalskiego, muszę wspomnieć o świętowaniu i oblewaniu tego sukcesu. Prosto z egzaminu wróciłem do akademika. Goncalo przyniósł dwa winka i siedzieliśmy u dziewczyn popijając pyszny trunek. Około 22 poszedłem z Zuzą do polaków do pokoju, a tam skosztowaliśmy trochę wódeczki żołądkowej gorzkiej z pomarańczką. Kieliszek chlup i zagryzamy pomarańczem. O 00:20 złapaliśmy ostatnio autobus i całe towarzystwo pojechało na imprezkę. Poszliśmy na piwo do Xuven BAR, potem do SHOT Bar’u na cos mocniejszego. Tam się trochę działo, potańczyliśmy i zostaliśmy do 3:20. Dalej obowiązkowo do Lwa. I zdjęcia na lwie, pod lwem, obok lwa. Kto nie wie, to wspomnę, że to taki pomnik :) Szczegóły widać na zdjęciach. Po lwie poszliśmy do VIA Latin, bawiliśmy się do końca, aż po 7 rano zamknęli. W szczegóły nie będę się zagłębiał, bo szczerze mówiąc nie chce mi się pisać. Powiem jedynie, że impreza była bardzo udana, wydałem troszkę więcej niż planowałem i na razie wystarczy, czas na dłuższą przerwę. Beata zrobiła piękne zdjęcia, które już zdążyłem umieścić w galerii. Również jest jeden film, na którym okradam Goncalo, jak wypłaca kasę z bankomatu, warto zobaczyć :D Kończę i wracam do nauki portugalskiego, od wczoraj siedzę nad książkami a egzamin już jutro. Nawet zacząłem coś umieć ;)
A fotki są dostępne tutaj: http://infobot.pl/r/fGX
wtorek, 15 stycznia 2008
Złota myśl na dziś
będziesz nieszczęśliwy do końca swoich dni."
(Abraham Maslow)
Dzis o 17:20 mam ustny egzamin z portugalskiego, wiec trzymajcie kciuki. O 17:00 jesteśmy umówieni, aby wypić butelkę Porto aby język bardziej giętki był. Mam nadzieję, ze to pomoże, bo JA NIE MóWIć PO PORTUGALSKI JęZYK.
sobota, 12 stycznia 2008
OS Work
Złapałem się za głowę, jak zobaczyłem co sobie wykładowca wymyślił na egzamin. Chodzi o projekt programu, napisanie go w języku C i środowisku Linux. Masakra. Jak myślicie, dam radę nauczyć się napisać coś takiego w 6 miesięcy? Nie znam Linux’a (jedynie podstawy), a w C nie programowałem nigdy, ale muszę się w końcu nauczyć. Dla Ciekawskich ciekawa historia o RobinHoodzie, dotycząca projektu, i jego opis:
http://tnij.org/oswork - Polecam! Miłej lektury... Ja jestem w szoku, jak ja to zrobię ;)
Pożegnalna imprezka
piątek, 11 stycznia 2008
Broda
środa, 9 stycznia 2008
Aha, zapomniałbym, jeśli ktoś by był tak miły i ściągnął mi z torrentów albo eMule książkę:
Ian Sommerville - Software Engineering (8th Edition), bo mam tu wszystko poblokowane I sam sciągnąć nie mogę :)
wtorek, 8 stycznia 2008
poniedziałek, 7 stycznia 2008
Piwo i papierosy
- Algorithms and Programming II (C, C++)
- Computer Networks Management
- Operating Systems
- Processes and Software Methodologies
- Computer Security
Jak dla mnie bomba. Wysłałem maile do lokalnych profesorów i do mojej szkoły w Polsce i zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądać. Możliwe, iż będę miał w końcu jakieś zajęcia i to po angielsku, tak więc robi się ciekawie. Oddaliśmy dzisiaj również z Edim projekt z Human Resources Management i zobaczymy, jak go ocenią, ale liczę że bardzo pozytywnie, bo trochę pracy w niego włożyliśmy. Trochę :D
niedziela, 6 stycznia 2008
PS: A z ciekawszych wydarzeń, dowiedzieliśmy się z Edim, że wczoraj przyjechały 3 polki do akademika, jeszcze ich nie widziałem, ale dziś pójdziemy je odwiedzić. Generalnie nic w tym nadzwyczajnego, gdyby nie to, że mam zamiar udawać Węgra. Ja nie mówić po polska język i zobaczymy co w takiej sytuacji dziewczyny będą między sobą szeptać, hehe, ciekawe czy się uda taka konspiracja. Gorzej jak któraś zna węgierski, ale wątpię. Pomyślałem też, że mogą one czytać tego bloga (sporo osób przyjeżdżających do Coimbry się do mnie odzywa, że blog to skarbnica wiedzy dla nich), no ale mam nadzieje, że nie czytają, bo jeszcze one sobie jaja ze mnie zrobią a nie ja z nich :D Zobaczymy jak to będzie, trzymajcie kciuki. Będę zdawał relację na bieżąco a teraz kończę, bo o 17:00 idziemy z Edim do Antonio Calheiros na ciacho, które nam Reka zostawiła. Kochana dziewczyna :)
czwartek, 3 stycznia 2008
Myśl przewodnia: Opłaca się przesiadać w Zurychu!
Dlaczego? A no dlatego, że od kiedy jesteśmy w EU to ceny w bezcłowym sklepie są wysokie, a te niskie bez podatku obowiązują tych, którzy wylatują poza unię. A że Szwajcaria w EU nie jest, to można coś taniej sobie kupić i tak oto za 15PLN nabyłem flaszkę żołądkowej gorzkiej 350ml :)
Samolot się spóźnił, więc wyleciałem dopiero przed 14:00 i w Lizbonie byłem o 17:00… 17 stopni, gorąco mi było, ale podładowałem telefon i w drogę, jakiś autobus znalazłem i pojechałem na stację kolejową a tam tylko schody i wspinam się z tą walizą. Sprawdziłem sobie pociągi na dotykowym terminalu. Wiedziałem, że są dwa rodzaje, takie co jadą za 15 i 20 EUR, a różnica w czasie to jest max 30 minut… na nieszczęście była 17:38 a ten tańszy odjeżdżał o 17:39 więc musiałem zakupić za 20EUR bilet na 18:09. Zapytałem się miłej pani w okienku gdzie iść i chwilkę później stałem na peronie. Tak mnie cos jednak podkusiło a ze stała obok jakaś mamuśka z dzieckiem, i pytam się jej po portugalsku czy to tutaj do Coimbry przyjedzie pociąg.
Okazało się, że ona jedzie również do Coimbry, lecz moja radość nie trwała długo…
Ona: Eeee…panie! A pan to po co kupił na 18:09
Ja: (głupi wyraz twarzy)
Ona: No przecież pociąg będzie za 10 minut a pan ma na za 1 godzinę i 10 minut :D
No pięknie… zapomniałem przestawić zegarka w komórce i różnica czasu zrobiła swoje. Na szczęście pojawił się jej mąż i usłyszałem magiczne słowo: zamienić. Zostawiłem walizkę z tą kobietą i dalej na dół po schodach wymieniać bilet. Znów kolejka, lecimy do jednej, wpuścili nas, coś tam gadają po portugalsku zrozumiałem, że musimy iść do drugiej… cholera, zostało 5 minut. Po 2 minutach wymienili mi bilet i powrotem na górę, zdążyłem 30 sekund przed pociągiem. A w pociągu… miodzio. Wyciszane wagony, radio, telewizja, stoliczki. No i patrzę na licznik na wyświetlaczu a pociąg jedzie już 240km/h a wcale tego nie czuć. Bomba. Otworzyłem sobie laptopa i cala drogę przegadałem na gadu-gadu. Znajomi przyjechali po mnie na stacje samochodzikiem (dziękóweczka Dori, Ewa i Piotr). Zaprosiłem ich na herbatkę, piernika (bez skojarzeń) i schabik. Dziś pierwszy dzień w szkole a jutro kurs portugalskiego. Dam znać, jak się coś ciekawego wydarzy.