środa, 28 listopada 2007

A teraz kilka słów o imprezie, bo jeszcze pomyślicie, że ja się tutaj tylko uczę. A więc ostatnio na imprezie byłem w sobotę… Tak, to była sobota. Umówiłem się z Petrą o 20:00 na Placa da Republika i o 20:30 mieliśmy się spotkać pod uczelnią ESEC z resztą towarzystwa. Generalnie, nie przyszły Bułgarki, Hiszpanie, Brigitta w Irlandii, jedynie Reka i Edi oraz 3 jego znajomych z Hiszpanii nie nawalili, tak więc w takim "milutkim" gronie powędrowaliśmy do tureckiej knajpy (Podobno knajpa jest marokańska, ale ja im nie wierze i dla mnie jest turecka i tak ją będę nazywał!!!). Uwielbiam to miejsce, bo można sobie usiąść na podłodze na wielkich poduchach, leżeć wśród świeczek i kadzideł, popalać sziszę i delektować się aromatycznymi herbatkami. A tak na poważnie to tak by było miło, o ile poduchykadzidła i cudowna muzyka zostają to z piciem inaczej. Najczęściej biorę browarek (bo tani) a na sziszę nas nie stać bo kosztuje 16EUR). W sobotę było więcej osób, więc starczyło na węgielek. Dopłaciliśmy 4 EUR i zamiast samej wody, dolali absyntu więc dymek smakował dużo lepiej :D Dochodziła północ i z Petrą zostawiliśmy całe towarzystwo i udaliśmy się na Placa da Republika. Po drodze spotkaliśmy petry znajomych i poszedłem do nich. Fajna sprawa ten słowacki język, z czystym sumieniem mogę powiedzieć że rozumiem 80% z tego co mówią i generalnie jak ja po polsku a dziewczyny po słowacku to dogadać się można:

WAŻNA UWAGA: Chcesz powiedzieć Słowaczce, że ją kochasz, to nie mów tego po polsku! Kochać, to można po słowacku kaczkę albo pączki. Ma to znaczenie stricte kuchenne i znaczy nic innego jak wypychać w środku nadzieniem jakieś biedne zwierze… Jakby potraktować to jako metaforę, to można przyjąć że w sumie to i z miłością ma to coś wspólnego ;)

Wyszliśmy ze Słowackiej chatki i co? Association, bo za darmo… Beznadziejna muzyka, po szliśmy na domową imprezę do pobliskiej republiki. Ciasno jak w… No właśnie, dużo ludzi, wypiłem szklaneczkę sangrii i z Petrą na schodach zastanawialiśmy się co dalej, już miałem się skusić aby pójść do Vinyl, czy jakoś tak, ale 10EUR i późna godzina mnie przekonała i znów poszliśmy do Association. Muzyka tak beznadziejna, że mimo kolejnych kilku piwek nie dało się tańczyć. Poczekaliśmy do 5:30 na pół godzinki hip-hopu, trochę poskakaliśmy z Petra i odprowadziłem ją do domu. Autobus miałem za 2 godziny dopiero, więc zaproponowała mi nocleg… Ale stwierdziłem, że wrócę taxi i podreptałem na piechotkę do domu, bo nie będę płacił sam 5EUR za taxi ;) Ktoś nie wierzy? Oto fotki z powrotu do domu: http://picasaweb.google.pl/k.gebarowski/WayBackHome

Generalnie, poza turecka knajpa, darmowa sangria i pól godzinnym tańcem nic ciekawego się nie działo. Natomiast po drodze spotkałem fajnego gołębia :D
Posted by Picasa

Dzień dobry, nazywam się Karol i jestem uzależniony od Amerykańskich seriali. Nie ma to jak dobry wstęp. A teraz o co chodzi? Dwa dni temu, znajomy z akademika pożyczył nam dysk twardy z filmami. Trochę skopiowaliśmy, było kilka seriali amerykańskich i stwierdziłem że też chętnie obejrzę. Na afekty nie trzeba było długo czekać, w 2 dni obejrzałem 22 odcinki „JERYCHO” o ataku nuklearnym na USA, oraz 5 odcinków „4400” który był chyba nawet u nas w Polsce w TV. Po takim natłoku informacji, można popaść w paranoję, a więc nigdy nie oglądajcie tyle seriali! Człowiek nie je, nie śpi, znajomym mówi że nie idzie na imprezę bo musi się uczyć. A poza tym dzieją się dziwne rzeczy…

Po 22 odcinkach Jerycho, zaczynam rozmyślać o zrobieniu zapasów na wypadek ataku nuklearnego i zamykam okna w obawie przed promieniowaniem.

Po 5 odcinkach „4400” zaczynam się zastanawiać, czy i ja przypadkiem nie mam jakichś ukrytych zdolności.

Po 8 Odcinkach trzeciej serii „prison break” zaczynam planować ucieczkę z akademika, tak aby nie płacić za ostatni miesiąc ;)

To by było na tyle! Tak więc seriale szkodzą! A dla tych co biorą tą notkę zbyt poważnie: U Mnie wszystko OK :D Też się daliście tak wciągnąć kiedyś? ;)
Posted by Picasa

czwartek, 22 listopada 2007

Prognoza pogody na dziś...

Pogoda… Dziś mnie siostrzyczka zszokowała, że w Polsce -8. Ja tu chyba zostanę, bo jak wrócę to przeżyje taki szok, że od razu zamarznę. Portugalia to dość ciepły kraj, jeszcze tydzień temu spokojnie można po śniadanku popijać kawę na balkonie stojąc tylko w t-shircie i opalając się w pełnym słońcu – na niebie żadnej chmurki, ciepło, miło i przyjemnie. Za to klimat jak na pustyni. W dzień w słońcu można się nieźle spocić, a to w nocy bez swetra i ciepłej kurtki się nie obejdzie. Różnica między dniem a nocą czasami wynosi 15C! I wynika to pewnie z faktu, że przez większość czasu na niebie żadnej chmurki nie ma i nic nie utrzymuje ciepła, które w ciągu dnia zafundowało słońce – z czystym sumieniem mogę napisać, że w ciągu zimowego dnia w bezwietrznym miejscu na słońcu jest ponad 20C. Za to w nocy potrafi być 8 stopni (w grudniu nawet w okolicy 0-3C), co przy wilgotnym powietrzu jest odczuwalne jako temperatura o wiele, wiele niższa. Ostatnie 2 dni pokazały, co to znaczy prawdziwa jesień-zima. Dwa dni padało prawie bez przerwy. Miało to swoje zalety. Dawno nie wiedziałem tu deszczu (od kiedy tu jestem, padało tylko raz przez chwilę), a co najważniejsze – pojawiły się chmury i temperatura się zrównała, i nie trzeba nosić w plecaku swetra i kurki na wieczór. Spokojnie można założyć lekki sweter w ciągu dnia, zarzucić wiosenną kurtkę i mając parasol chroniący od deszczu nie trzeba się martwić, że się zmarznie. Taka ciepła jesienna pogoda. Nie za zimno, nie za ciepło, tak w sam raz. Trochę popada, trochę pogrzeje słońce – miodzie. Bardzo mi to odpowiada i mam nadzieję, że się szybko nie zmieni. A tak poza tematem, Rumun ma dzisiaj problemy żołądkowe (nie przykładałem do tego ręki), i wcale mu nie współczuje! Hehe, a co :D Niech biega co 5 minut do wychodka ;) To za kare :P
Posted by Picasa

środa, 21 listopada 2007


Będzie szybko, zwięźle i na temat. Generalnie pamiętacie jak mówiłem o prezentacji krajów dla ERASMUS’ów? Szkoła też przygotowała wtedy mała prezentację i tak oto pod adresem http://tnij.org/prezentacjacoimbra można sobie obejrzeć kilka fotek i zobaczyć jak wygląda Coimbra. Czy ładne, czy nie? Sami oceńcie… W komentarzach!!! :P
Posted by Picasa
Pomysłów trochę więcej, komentarzy na blogu nie wiele, ale ja rozumiem – przynudzam. To trochę ciekawostek teraz będzie. Bo w Portugalii dzieją się naprawdę dziwne rzeczy bo PORTUGALIA BYĆ DZIWNY KRAJ. Weźmy na przykład taką sytuację:

Chcesz wejść do sklepu, baru, restauracji… piękne szklane drzwi a na nich jeszcze ładniejszy napis PUXE (X – czyta się jako sz). No wiec PUSZ, znaczy PUSH, znaczy pchaj… nic z tego, trzeba pociągnąć (bez skojarzeń)

Mamo mamo, jaki jest pierwszy dzień tygodnia? – Poniedziałek. A w łeb nie chcesz? Niedziela synku, niedziela! Tak tak, drogie dzieci, tutaj pierwszy dzień tygodnia zaczyna się w niedziele. 1-ta feira – niedziela, 2-ta feira – poniedziałek. Tak więc jak ktoś powie wam że che się spotkać w czwartek, to lepiej przyjść w środę aby się o dzień nie spóźnić :) Chyba mają mocno cheścijańskie korzenie :P

Trzecia sprawa, chyba najdziwniejsza. Uprzedzano mnie i wiedziałem, że tutaj dobrej herbatki się nie wypije, ale co tam. Brigitta zaryzykowała i wymaga to dłuższego opisu:

- Eee… Tea please… (Brigitta)

Dostała w czoło ode mnie za brak znajomości portugalskiego, bo babka za ladą ni w ząb ni w pietruche po angielsku a po trzech miesiącach kursu chyba można się nauczyć „um cha por favor” (albo proszę mi czaju naparzyć). Nie ważne, pomogłem.

- Z cytrynką czy czarną herbatkę dla pani? – Pyta się uśmiechnięta kobieta

Bridget coś tam wydukała, przetłumaczyłem ze herbatę z cytryną chodzi i czekamy. A kobieta bierze kubek od pepsi i obiera do niego cytrynkę.

- Noo… to się nazywa herbatka, skwitowała Brigitta. Świeżą cytrynkę i obraną wrzucają.

Ale nic z tego. Kobieta odłożyła obraną cytrynkę na bok, zalała obierki wrzątkiem, stawia przed nami…

- Euro dwadzieścia poproszę…

Zatkało mnie. Zaglądam do środka co by się upewnić, czy aby na pewno nie wsadziła tam kawałka herbaty. Nie wiem, ale ja może jestem jakiś głupi, ale wydaje mi się, że herbata z cytryną musi zawierać herbatę!!! I do niej się dodaje cytryny… Tłumacze to tej bidnej kobiecie a ona patrzy się na mnie jak na idiotę, co ja chcę od niej biednej, bo herbatkę już zrobiła. Ciężko nam się gadało i zadzwoniła po pomoc. Przyszedł facet. Też nie rozumiał o co nam chodzi, kiedy próbowałem mu powiedzieć że herbata powinna się przede wszystkim składać z herbaty i w tym kubku ze skórkami cytryny zdecydowanie czegoś brakuje!

- Panie! Ja panu mówię, że herbata powinna składać się z herbaty…
- Głupi wyraz twarzy…
- Czarnej herbaty!

Załapał, po czym stwierdził:

- Ale my nie mamy czarnej herbaty
- Jak nie macie jak widziałem, ona mi pokazała torebkę swoją czarną z herbatą spod lady.
- Ano mamy, rzeczywiście
- Ano to wrzućcie ją do tego wrzątku, bo bez herbaty herbaty nie będzie, logiczne? :D

Spojrzał się na mnie jakbym (przepraszam za wyrażenie) chciał nasrać do tego kubka. Nie mogli pojąć, że można pić herbatę z cytryną dodając herbaty. Udało się. Po ponad 10 minutach wydębiliśmy tą torebkę fusów i Brigitta wypiła coś bardziej przypominającego herbatę, niż skórki z cytryny z wrzątkiem.
Posted by Picasa

poniedziałek, 19 listopada 2007

Pomyślałem, że ta wiadomość będzie inna niż wszystkie. A to z kilku powodów. Po pierwsze nie rozpieszczam was ostatnio i nie umieszczam nowych informacji. Może dlatego, że w piątek w końcu nie poszedłem na tą imprezę, i nie było o czym pisać. Może dlatego że całą sobotę przeleżałem wentylkiem do góry i oprócz zrobienia obiadu i obejrzeniu kilku filmów nie robiłem zupełnie nic? Trochę odpoczynku każdemu się przyda, a szczególnie mi ;) Trochę szczerości też, więc zaczynamy:

…próżnia

Zonk! Nic nie napiszę ;) Za dużo osób czyta tego bloga i wiadomo – łakome kąski nie mogą być dostępne do wiadomości publicznej. Tak więc jak ktoś chce się dowiedzieć czegoś więcej, zapraszam na k.gebarowski@gmail.com. Jest kilka pikantnych, zwariowanych bądź naprawdę chorych akcji, które warto opowiedzieć, ale nie wszyscy muszą bądź chcą o nich wiedzieć. Dla niektórych chore było jak pisałem, że się uczę ;)

A teraz coś oficjalnie.
Mamo tato wujku ciociu i cała porządna rodzinko. W niedziele wstałem wcześnie, bo o 14:30, zjadłem na śniadanie 5 kiełbasek, 3 jajeczka, 4 tosty i kawkę. Potem Rumun pojechał do miasta i było dobrze. Sprzątałem łazienkę dwie godziny i już podgrzybków na ścianach nie ma i umywalka znów jest biała. Rumun wrócił i posprzątał pokój a w poszedłem do kuchni, zjadłem 4 tosty i się nie najadłem :) Poszedłem do pokoju do nauki i zacząłem się uczyć human resources management. Uczyłem się godzinę, a raczej pisałem prace po czym wszedłem na komunikator internetowy gadu-gadu przej mój telefon komórkowy i do 3 rano traciłem czas. Potem pogadałem z Portugalczykiem który nie umiał zrobić spisu treści w Wordzie, i poszedłem spać. Ale wcześniej włączyłem film więc zasnąłem o 7:30. Rano o 15:40 się obudziłem, wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie składające się z 4 tostów i puszki sardynek oraz smolistej kawy i poszedłem do dziewczyn pożyczyć 10EURO bo mi się pieniądze kończą… Nie nie nie! Nie mogę, kończę tą oficjalną część bo sam siebie zanudzam :D Potem zrobiłem zakupy i teraz tu siedzę i piszę te pierdoły

Do czego zmierzam? Kochanii, co ja mam tutaj pisać. Co chcecie wiedzieć? Piszcie proszę propozycje w komentarzach. Przeczytam, zapoznam się a i tak napisze co będę chciał :D Ale spróbować możecie. Nie chcę zanudzać was informacjami jak te powyżej. Nie chcę też szokować, bo wrócę do polski, moje wielbicielki mnie zlinczują z zazdrości o portugalki, koledzy ubiją że rozmawiam z ich polskimi dziewczynami na gadu-gadu, a ze szkoły mnie wyrzucą za promowanie złego wizerunku uczelni ;) A w domu ktoś niechcący zmieni zamki w drzwiach. Tak źle to ze mną nie jest, ale jest ciekawie! Tak więc czekam na pomysły. Bo jak nie, to zrobię bloga o „Tokio hotel”, BeNdeee Kul I tr4ndyi będę pishal takim jessykiem :P I stawial doze emotikonek +) A tak poza tym to fajny ślimak!
Posted by Picasa

środa, 14 listopada 2007

Ostatnio niewiele pisałem, bo niewiele się działo. Lecz dziś był naprawdę bardzo miły dzień. Jakiś czas temu ogłosili, że dziś odbędzie się spotkanie studentów ERASMUS z różnych politechnik. O godzinie 12:30 spotkaliśmy się na auli, Hiszpanie, włosi, Polacy… wiadomo, sporo narodowości. Najpierw obejrzeliśmy prezentację o Combrze, potem występ studentów ze studiów „portugalskiej gitary” – piękny koncert. A potem przyszedł czas na prezentację poszczególnych krajów. Poszliśmy na pierwszy ogień. Przygotowałem z Dori i Ewą prezentacje o Polsce… Udała się w 200%! Ludzie śmiali się w odpowiednich momentach, klaskali, bili brawo i próbowali powtórzyć słowo „wszystkich” – z mizernym skutkiem. Po pokazie zebraliśmy bardzo dużo gratulacji :) Turcja nic nie przygotowała, ale spontanicznie jeden Erasmus wziął gitarę i zaśpiewał naprawdę ładną piosenkę po Turecku – miodzio. Potem to samo zrobiła Afryka, z tym że po ostatnim kawałku jedna dziewczyna weszła na scene i w rytm afrykańskich bębnów odstawiła taki taniec, że zebrała owacje na stojąco. Tradycyjny i jak przystało na Afrykę – gorący. W między czasie zjedliśmy darmowy obiad w kantynie a potem poszliśmy do szkółki biznesu. Wszyscy portugalscy studenci mieli przygotować jakiś drobny biznes (sprzedaż ciastek, wina itd.). Budżet 5EUR i do roboty. Wypiłem dwa kieliszki winka po 30 centów i jeszcze skorzystałem ze stoiska, na którym można było za 50 centów kupić przyjemność. Generalnie chodziło o to, że trzeba było usiąść na wygodnym fotelu, założyć słuchawki na uszy ze spokojną muzyką, w między czasie jeść pyszne słodkie ciastko i rozkoszować się upojnym masażem głowy za pomocą urządzenia widocznego powyżej na zdjęciu. Naprawdę sporo przyjemności. Teraz siedzę w szkole i wieczorem idziemy zjeść w kantynie, na partyjkę bilarda i na grilla do Petry. Jak wydarzy się coś ciekawego, to na pewno opisze. A! Jak nie zapomnę to opiszę sobotnią imprezę u Diego, bo miał urodziny i zorganizował małe przyjęcie. Mua! :)
Posted by Picasa

środa, 7 listopada 2007

A teraz post agresywny, czyli wiele powodów dla których powinno się ubić Rumuna. Tak tak moi kochani, NIE TRAWIE mojego współlokatora! Mam 50 tysięcy określeń na niego, ale ponieważ tego bloga czytają babcie, ciocie i wujkowie oraz moje liczne fanki czytelniczki bravo girl poniżej 18 roku życia, to nie będę przeklinać, chociaż mam pewne wątpliwości czy bez tego uda mi się opisać tego debila :) Po prostu gościa nienawidzę. Dlaczego?

- Nie myje się wieczorem, zawija się w koc i śpi (brudas, cygan po prostu Rumun - wiadomo)
- Żeby mi się milej spało to zamyka wszystkie szczelinki w oknach, bo mu wieje, a ja mam się dusić tak? Sorry, aż tak zimno to nie jest!
- Mało się nie zapluje jak się śmieje, a jego żarty są na poziomie typowego Rumuna.
- Wyżera mi majonez.
- Kłóci się o każdą pierdołe i ZAWSZE musi mieć racje, nawet jak jej nie ma.
- Kiedy mu uświadamiam że nie ma racji, to się strasznie wkurza i zaczyna wrzeszczeć że mam się zamknąć i trochę traci kontrole, mam ochotę wtedy go zakopać w ogródku.
- Jak okaże się że miał rację, to chełpi się tym przez dwa tygodnie i opowiada wszem i wobec jaki to on mądry (jak mu przypomnę, że czasami nie miał racji to… patrz pkt. wyżej)
- Jeszcze zanim pójdzie na imprezę to już rozmyśla jak z niej wrócić – po prostu nie lubi imprez. Nudzi się. Rozumiem, ale po co w takim razie idzie ze mną i mi truje dupe?
- Nie je owoców i warzyw, tylko frytki i mięso + cola, a potom dziwi się że jest przeziębiony i mi zabiera apisryne.
- Podrywa bezczelnie dziewczynę do której startowałem, takich rzeczy się nie robi. Olewam ją i jego.
- Czyta cudze SMS’y, po prostu bierze sobie telefon i czyta… Już za to dostał ostry opi..ol i przestał.
- Z reguły nie pije dużo, ale jak wypije to… (patrz poprzednie punkty, wkurzający razy dwa)

A na koniec… ja nie mam uprzedzeń, ale to RUMUN. I jak tu nie mieć uprzedzeń? To co tu napisałem to wierzchołek góry lodowej. Staram się być spokojny, ale nie wiem jak długo wytrzymam :) Jak mi puszczą nerwy to już mam kilka pomysłów jak mu utrudnić życie, ale na razie siedzę cicho. Bo przecież ja nie jestem złym człowiekiem i zabijać od razu nie będę :D
Posted by Picasa
Prognoza pogody na dziś – uff… gorąco :D To zdjęcie zostało zrobione dziś, w drodze do szkoły. Mimo letniego stroju, mocno się zgrzałem idąc od Akademika… no cóż, co zrobić… trzeba się poopalać :) Dodatkowo Luis, znajomy z Akademika powiedział mi rzecz bardzo pozytywną. Otóż w Portugalii zima owszem istnieje, ale tylko… w nocy! W dzień jest z reguły słonecznie i ok. 15 stopni (znaczy się w słońcu więcej). Dopiero wieczorem robi się naprawdę zimno, a w nocy samochody pokrywają się szronem nawet. Rano wychodzi słońce znów bardzo ciepło. Hehe.. to ja na noc zmykam na ciepłą dyskotekę lub do akademika :) Tak myślałem że nikt mi nie uwierzy w poprzedniego posta… no cóż, za dobrze mnie znacie ;) Ale naprawdę dodatnio na żadnej imprezie nie byłem… Ale nie długo, nie długo. Jak się jakaś trafi, to na pewno dam raport :) A dziś musiałem się zerwać z łóżka o 11:20! Kto wymyślił obiad w kantynie tak wcześnie to ja nie wiem… ledwo człowiek zdąży prysnąć wziąć… ehhh… ciężkie życie studenta ;)
Posted by Picasa

niedziela, 4 listopada 2007

I stało się… stało się to, co miało się stać. Przeczuwałem to już od dłuższego czasu, nie wierzyłem, nie dopuszczałem tego do moich myśli a jednak… Odechciało mi się imprez. I nie poszedłem wczoraj. I nie pójdę dziś i nie pójdę jutro. Koniec. Za to ogromną przyjemność i satysfakcje sprawiło mi przetłumaczenie sylabusów dwóch przedmiotów na angielski, aby móc je jutro zaprezentować w szkole profesorom, którzy mają mi wskazać sposób zaliczenia przedmiotu. To piszę ja, Karol. Imprezy mi się znudziły i koniec. Są tego plusy i minusy. Plusy są takie, że wcześniej mogę wstać wyspany (no dobra, dziś wyjątek, wstałem o 13:45 ale tłumaczyłem teksty do 3-ciej). Po drugie, więcej kasy. Tak na prawdę, jeżeli się nie imprezuje to jedyne wydatki to jedzenie, książki i zakupy, ewentualnie siłownia. Zakupy i jedzenie najdroższe, bo czasami wizyta w supermarkecie uszczupla o 20EURO ale to jest wydatek raz na jakiś czas. Na Latadzie (tygodniowej imprezie) jeden wieczór mógł uszczuplić o 20 EURO. Tak więc wydaje się że same plusy. Minusy? Ryzyko odsunięcia się od towarzystwa… choć jak dłużej pomyśleć, to towarzystwo które imprezuje 5 razy w tygodniu to może nie takie dobre towarzystwo. Myślę, że normalni studenci zrozumieją że czasami wystarczy iść na imprezę raz w tygodniu i to wystarczy. Raz a dobrze. Koniec kropka. Nowy miesiąc miesiącem nauki. Sporo nowych przedmiotów mi doszło, sporo uzgadniania i załatwiania i na tym mam zamiar się skoncentrować. Komuś się nie podoba? Trudno, mam Cie w … :D Spotkamy się na sesji :) Buziaki :*
Posted by Picasa

sobota, 3 listopada 2007

No i mam nowa prace… zostałem alfonsem ;) Hehe, ale tylko na jeden wieczór. Można ładnie wyglądać? Można! Od razu mówię, że bródkę to ja mam teraz na stałe. Generalnie ten wieczór był jakiś czas temu, ale obiecałem że dodam zdjęcia i dodałem. Link do galerii jest na dole tej wiadomości. Rozpisywać się nie będę, impreza była udana :D Nie wszyscy się przebrali, ale i tak było dobrze. Ku mojemu sporemu zadowoleniu mój strój dziewczynom się podobał i o to chodziło. Teraz na jakiś czas mam dosyć imprez. Starzeje się… Jakoś dzisiaj jest jakaś impreza w centrum, ale znowu wychodzić jechać, wracać… W sumie dziś sporo pozałatwiałem w szkolnych sprawach, ale ciągle mam ochotę zostać w domu i np. Poćwiczyć słówka portugalskie. Tak tak, to mówię ja! Aaa… nie wiem co się stało, nawet wysprzątałem pokój i pozmywałem wszystkie szklanki :D Chyba się przeimprezowałem :) No i kasy też szkoda, chociaż dziś jest impreza w stylu zapłać 5EUR, piwo za darmo i koszulka gratis. Wszyscy idą i chyba się wybiorę, bo już kilka ominąłem i się ludzie pytają co się ze mną stało. A niech się pytają. Ale w tygodniu koniec z imprezami, nowy miesiąc i czas pozaliczać wszystko (BEZ SKOJAŻEŃ)… jeszcze przed sesją.

Link do galerii: http://picasaweb.google.pl/k.gebarowski/WoHouseParty
Posted by Picasa