poniedziałek, 21 stycznia 2008

Impreza na Rua Augusta


Impreza… wszyscy zgodnie stwierdziliśmy. Idziemy tylko na tą domową imprezę, nigdzie indziej, żadne klubu nie wchodzą w grę. Nie mamy kasy i koniec. Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy, ale po kolei. W tą sobotę odbywała się kolejna z imprez nazywająca się: Polish party on Rua Augusta. Generalnie, każdy szanujący się ERASMUS kiedyś tam był, a jeśli nie był, to na pewno słyszał. Dlaczego? Dlatego, że są tam najlepsze imprezy. Jest mnóstwo ludzi, dużo miejsca i generalnie dzieje się zawsze coś ciekawego. Przyjechaliśmy tam około 23, z kolacji nam zostało jedno winko, więc rozpiliśmy je w miarę szybko. Później to już był jeden wielki mix, bo mnie na wódkę zapraszali i na sangrię. Wódeczki wypiłem jedną kolejkę, za to sangria tak mi smakowała że nie omieszkałem wypić kilku szklaneczek. Ludzi było sporo i ciągle przybywali. Spokojnie ponad 50 osób, a nie zdziwiłbym się jakby w którymś momencie było i ze 100. W kuchni grały bębny i wszyscy świetnie się bawili, po czym zobaczyłem, że to nie bębny tylko ktoś gra uderzając butelkami o stół a obok ktoś akompaniuje na garnkach. Poszedłem na górę, chce schodzić na dół patrzę… na dole zgraja pijanych ludzi krzyczy: Go! Go! Go!, jeeeeedzieszzz! Ja patrzę a oni ze schodów na sankach zjeżdżają, takich plastikowych. Co bardziej wstawionych wyciągali i mówili, jedziesz, dasz radę! Niektórzy zjeżdżali po kilka razy, parami. Takie jaja, że trzeba tam było być aby to zobaczyć. Mnie nie namówili, choć nie powiem, że przeszło mi to przez myśl :D Chwilę później wróciliśmy do domu. Tanio, miło i przyjemnie, tak mogę imprezę podsumować. Oby więcej takich :] Więcej EUR w portfelu zostanie :)

Brak komentarzy: