poniedziałek, 17 marca 2008

Vila Real – V.I.P. Erasmus trip


Ta notka będzie ciekawa, bo wiele ciekawych rzeczy się działo. Weekend zapowiadał się spokojnie. W planach miałem robić projekt na statystykę, zrobić generalne porządki w pokoju przed powrotem Witołtasa z Paryża, generalnie spokojny weekend. Wysprzątałem pokój, poszedłem z Andrzejem do kantyny i potem do szkoły. Poczta, wiadomości a potem materiały na projekt… Sielankę przerwała wiadomośc od Zane, dziewczyny z Litwy:

“Hey,listen,im going to vila real today,there's some erasmus party and theres 1 place free,so maybe u want to go.& im also remainding about my pc ;-)”

Jako że moje finanse się już kończyły, napisałem SMS’a od Andrzeja, że o laptopie pamiętam (miałem zobaczyć czemu jej Wifi nie działa), a co do wycieczki to chętnie, ale czekam na stypendium i do poniedziałku zero kasy (6 EUR miałem). Na co ona mi pisze, że wycieczka jest za darmo, transport + hotel i spotkanie o 16:00 pod Dolce Vita a poza tym może mi pożyczyć trochę euro jak będzie taka potrzeba. Szybko odpisałem że w takim razie niech po mnie wpadnie na Praca da Republica o 15:20-25 i biegiem do akademika, plecak, do środka koszulka, szczoteczka do zębów bielizna na zmianę itd. I na rower i pędzę co sił w nogach, bo już była 15:05. Rower zaparkowałem pod posterunkiem policji aby mi go przez weekend nie ukradli, na praca spotkałem Zane i poszliśmy do niej do domu. Naprawiłem Internet i O 16:05 wyszliśmy na spotkanie. Jakby ktoś się dziwił, czemu wychodzi się o 16:05 na spotkanie które ma być o 16, informuję że tu w Portugalii pojęcie czasu jest bardzo względne. Wyjazd miał być o 15, więc Zane od razu wzięła poprawkę że o 16, poczym jak dwadzieścia po czwartej robiliśmy zakupy na drogę to dostała SMS’a od Hugo abyśmy czekali na niego bo on dopiero z domu wychodzi, tak więc z Coimbry wyjechaliśmy o 17:10. Dwa samochody zawierały łącznie 7 osób: Dwie Hiszpanki, Włocha, trzech Portugalczyków, Litwinkę i mnie. Hugo, który prowadził nasz samochód okazał się być pracownikiem Uniwersyteckiego ESN’u, czyli międzynarodowej organizacji zrzeszającej opiekunów studentów ERASMUS. Mają z unii przyznane budżety i organizują dla studentów wycieczki, spotkania, imprezy wyjazdy. Fajnie znać wpływowych ludzi, na pewno będzie z tego trochę korzyści. Jedna już była. Po przyjeździe odebrał nas lokalny koordynator z Vila Real, miasta położonego 184km na północ od Combry. Dostaliśmy po torbie na dokumenty z napisem ERASMUS, przewodniki po Portugalii, jakieś ulotki i teczki ERASMUSOWE po czym poszliśmy do hostelu, który okazał się już być opłacony przez ESN – nice. Nie zdążyłem się rozpakować jak do pokoju zapukała Zane pytając się czy nie mam ochoty na browarka - pieknie. Wyszliśmy na balkon i wypiliśmy trzy piwka, które dzielnie wiozła ze sobą z Combry. No to co, w samochód i jedziemy na ERASMUS dinner. Wszędzie nas wożą samochodem i wcale mi to nie przeszkadza. Stół zastawiony, na nim oliwki z czosnkiem, potem wnoszą browarki, mięsko, frytki, sałatki i co chwilę słychać śpiew (przepraszam za błędy w tłumaczeniu):

E se o Karol quer ser ca da malta,
Jeśli Karol chce tu zaostać do końca,
tem q beber este copo ate ao fim, ate ao fim...
Musi wypić tą szklaneczkę do końca, do końca...
e vai a cima e vai a baixo e vai ao centro...
I do góry i do dołu i do środka...
e vai pa dentro, e vai pa dentro, vai pa dentro...
I do środka i do środka i do środka i do środka...

I tak śpiewają o tym środku aż się duszkiem nie wypije całej szklanki/kieliszka i nie odstawi pustej/pustego na stół. Na początku nie było tak trudno ale po kilku dokładkach pysznych frytek mięska i sałatek już się kończyło miejsce w żołądku, ale i tak przynajmniej cztery razy pochłonąłem w ten sposób całe piwo. Czasami śpiewali: teraz masowe Penalty! I wszyscy pili po kolei (patrz filmik ponieżej).



Na kolacji było tak około 20 osób. Sporo Hiszpanów, jedna polka, Greczynka z Aten, Włoszka jedna, Portugalczycy i tyle. Po obiedzie tradycyjnie kawka, ale to już w normalnej części restauracji a nie tej zamkniętej dla nas. Mówiąc że na to jeszcze mnie stać, chciałem zapłacić ale barman nie chciał pieniędzy od nas. Nie chciał też Hugo za kolacje (Każdy z lokalnych ERASMUS’ów płacił po 10EUR). Za nas już zapłacił ESN. No to co, w samochód i na imprezę. A raczej na before party, do "biblioteki", a co tam się działo to za chwilę opiszę w następnej części. A się działo… :D

Galeria zdjęć z wyjazdu
Na razie tylko zrobione telefonem, mailem dostanę resztę to zaktualizuję.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam!
Tylko pozazdrościć, fajnie, że się tam tak dobrze odnalazłeś...ja we wrześniu też wybieram się do Coimbry z Easmusa. Z tego względu, że mało wiem mam pewne obawy jak to się wszystko ułoży. Jednak twoje teksty nastawią mnie optymistycznie:) Pozdrawiam

Unknown pisze...

Preply - strona internetowa, gdzie każdy może znaleźć nauczyciela do nauki języków obcych, proponuje pracę dla nauczyciela języka portugalskiego (native speaker) przez skype.
http://preply.com/pl/portugalski-przez-skype