sobota, 8 marca 2008

Clare birthday party!

Dawno nie pisałem takiej pełnej notki opisującej imprezę, więc czas najwyższy skrobnąć kilka szczegółów. Otóż jak już wspominałem, wczoraj jedna z Irlandek miała urodziny. Clare, ma 19 lat i teraz to nawet 20. O 18:15 wyruszyłem z Michałem na rowerach do oddalonego o 7km Taveiro. Misja była prosta: Kupić alkohol, krepinę i wstążeczkę. Trochę się naszukaliśmy, ale w sklepie z art. biurowymi znaleźliśmy w końcu. 70 centów na osobę wyszło, a kwiatki już wypatrzył Andrzej, który miał się zająć tą częścią prezentu. Co do trunków, ostatnio odkryliśmy bardzo smacznego drinka. Wino stołowe w kartonie, jeden litr 0,59EUR. Do tego napój gazowany „Sprytny Zbyś” którego dwa litry kosztują mniej niż woda mineralna. W drodze powrotnej nic wielkiego się nie stało, poza faktem, że przed samym domem przypomniałem sobie, że zapomniałem kupić dla Beaty coli i wody (już drugi raz mi się to zdarzyło), więc ruszony sumieniem podjechałem do szkoły do automatu kupić puszkę coli i spotkałem Andrzeja. W drodze powrotnej wyciągnął plastikowy worek i jedynie usłyszałem „osłaniaj mnie”. Uzbrojony w nóż i worek zniknął w przyszkolnym ogródku i po chwili miał już trzy piękne kwiaty dla Irlandek. Nie wiem co to za gatunek, ale piękne białe kielichy z żółtym czymś w środku. Teraz wystarczyło tylko wziąć prysznic, wyszykować, wypić trochę wina, zrobić bukiet, ozdobić krepiną i wstążkami i w drogę. O 23:20 dotarliśmy na miejsce, zmęczeni trochę bo ciągle jazda pod górę. Na miejscu już były Polki, Irlandki i 3 Portugalczyków, w sumie babska impreza ;) Wypiliśmy kolejne winko ze Sprytnym Zbyśiem, potem jeszcze szampana i około pierwszej Clark zamówiła taksówki i do miasta. My oczywiście na rowerach, a że było ciągle z górki to o ile licznik nie kłamał 50km/h w dół i byliśmy prawie tak samo szybko jak taksówki gdyby nie… Kraksa. Zjeżdżając szybko z góry na rondzie nie mogłem się zdecydować czy jechać w prawo czy w lewo więc bardzo ostro zahamowałem i zatrzymałem na środku. Nie wiedział o tym Michał który z pełną prędkością jechał prosto na mnie. Na szczęście trochę wytracił prędkość i zeskoczył z roweru na czas, więc nic nam się nie stało, ale Andrzej który widział sytuację z boku ostro się wystraszył. Generalnie dojechaliśmy do Bugatti, tam kupiliśmy 6-pak piwka (po dwa na głowę). Potem wyszliśmy do Lwa # (Taki posąg obok shot-baru’u). Michał został w środku a my z andrzejem sprawdziliśmy Pubu na górze w pobliżu praca, upewniając się że są zamknięte. Dalej do Shot-Baru wstąpiliśmy, ale już nie byłem w stanie nic więcej wypić #. Sporo wina + szampan + dwa piwa zrobiły sobie i zacząłem rozważać powrót do domu autobusem, ale chłopaki szybko mi to wyperswadowali i na rowerach pomknęliśmy do domu. Po drodze Andrzej się zgubił, więc zaczekaliśmy na niego przy moście nad autostradą. Przyjechał, nagrałem go na video jak gramoli rower po schodach, po czym poszliśmy do akademika. A tam o 5 rano stwierdziliśmy, że nam to się chce jeść i zrobimy sobie obiad. # Andrzej zaczął obierać cebulę i kroić na kawałki, adekwatnej wielkości do stanu upojenia. Ja byłem odpowiedzialny za ryż. Do cebulki dodaliśmy tuńczyka i jajka, przyprawy i wyszło bosko. Obok na talerzu Michał kroił oliwki, twierdząc że to jego nowe hobby. Ja prawie wylałem ryż ale się nie poparzyłem. Po jakimś czasie siedliśmy przy zastawionym stole, każdy jadł ryż z farszem i oliwkami – miodzio! Do tego wino stołowe w kartoniku i biesiada niesamowita. Na obiad zaprosiliśmy jeszcze Witołtasa, mojego współlokatora, który z obawy, że zaśpi znów na samolot po prostu w ogóle się nie kładł spać. Po obiedzie pozmywałem, i poszedłem do pokoju gdzie zastałem Witołtasa z papierową torbą ZARA w ręku. Na pytanie co robi odpowiedział, że idzie zbierać kwiatki bo dziś jest dzień kobiet. Hehehe, Ciekawe skąd je wziął. Wziąłem prysznic i poszedłem spać, nie obudziłem się jak wrócił lub wychodził. Jedynie rano przeczytałem SMS’a od Dziewczyn, że strasznie mi dziękują za kwiaty – Jak to miło że pomyślały że to ode mnie :) Po południu wyprowadziłem je z błędu. Poszedłem na zakupy i do szkoły, bo czas robić projekt na poniedziałek… ehhh… :)

Brak komentarzy: