środa, 26 grudnia 2007

Chory...

Myślałem o tym, spodziewałem się tego… Jak można było przewidzieć zmiana klimatu na chłodniejszy nie wyjedzie mi dobrze na zdrowie. I stało się, gorączka 38.3°C, głowa mi pęka, kości mnie bolą, gardło, oskrzela, płuca i uszy – Pełen komplet. Faszeruję się czosnkiem, kwiatem lipowym z miodem i wszelkiego rodzaju aspirynami musującymi z witaminą C itd., i próbuję powrócić do zdrowia. Bieganie po mrozie na pewno nie sprawiło że czułem się lepiej, no ale jak mógłbym nie pójść na kolację wigilijną na KABATY (godzina drogi + czekanie 40 minut na tramwaj), czy do Falenicy pod Warszawę (dwie godziny drogi + 3o minut na autobus). Rodzinka to rodzinka, spotkania wspaniałe, ale chorobie nie służą :( Wymarzłem się, wywiałem i dziś siedzę w łóżku tak długo jak się da i nigdzie z domu nie wychodzę. Muszę wyzdrowieć, niedługo sylwester! Trzeba być twardym a nie miętkim, trzymajcie kciuki, jutro zamierzam obudzić się zdrowy!
Posted by Picasa

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kurde!!! A mówiłem chodź z nami na balet. To byś się zahartował. Pozdro.